Niby oczywista rzecz ale jakoś jak się rozmawia z ludźmi którzy dopiero o akwariach myślą to bardzo często słyszę właśnie o tym że kiedyś to trzeba było wszystko czyścić, gotować co miesiąc bo już nie było widać wnętrza akwarium.
W akwarystyce chodzi o to by właśnie tej bioaktywności się dorobić, zbiornik ma sam przejść swój proces dojrzewania (cykl azotowy), zdobyć bakterie niftykacyjne które będą przejadały związki szkodliwe dla ryb na coś co rośliny w akwarium mogą wykorzystać jako swój pokarm i budulec. Gdy masz już odpowiednią biologię w akwarium wszystko się samo kręci - ryby produkują odpady które bakterie na bierząco przetwarzają w związki przyswajalne dla roślin które są zamieniane w przyrost roślinek. Później to już tylko kwestia balansu by związków nie było za dużo (bo będą glony rybki zaczną chorować) lub za mało (bo znowu glony oraz zatrzymanie wzrostu roślin).
Z krewetkami jest ten myk że są trudniejsze w utrzymaniu niż przeciętne stworzonko - są bardziej wrażliwe na wahania parametrów wody czy jej czystość więc trzeba pilnować się z podmiankami. Można je trzymać też z rybami tylko wtedy przydałoby się mieć jakieś mchy czy drobną roślinność w której młode krewetki schowają się przed głodną rybką.