Wchodze do przychodni 11:10. Na 11:15 kardiolog.
-KTO OSTATNI? - wyrwał się ze mnie mój dziki polak.
-ja? mówi starsza kobieta.
-NA KTÓRĄ?
-11:45.
Mówie, no fajnie wszystko, posmieszkowalismy, siadam, scrolluje hejto te 2 minutki, 11:15, podchodze do drzwi, łapię za klamkę, ale patrzę, że baby nie ma. Jej koleżanka mówi "OJ.", "OJ, koleżanka weszła, bo się znają z lekarzem już od wielu lat to ją wpuścił" - Co k⁎⁎wa?. Stałem 2m obok, scrollowałem hejto i akurat nie przyczaiłem, że wlazła.
Mówie pod nosem "o ty p⁎⁎do". Stoję 20 minut pod drzwiami, kolejni przyszli na 11:30, wiec juz nie tylko ja spóźniony przez nią.
Wyszła, ja przy całej sali A DLACZEGO PANI WCISNĘŁA SIĘ W KOLEJKĘ?! LEKARZ KOLEGA? ZNAJOMY Z CZASOW KOMUNY? tak żeby ten doktor też to słyszał i żeby starej rurze było tylko głupio. Ta jej koleżanka normalnie jakby okop zaczęli ruscy bombardować wzięła ją takim chwytem już wyćwiczonym pod ramię, tamtą zgięło i wyprowadziła ją i krzyczy do mnie "NIECH TERAZ PAN SOBIE WCHODZI JAK TAK BARDZO PAN CHCE" xD
Zebrałem aplauz od poczekalni, portier wstał i klaskał, a lekarz grzeczniutki nie taki wygadany jak zawsze.
Dzizzzas
#gownowpis