@evilonep tego nie ogarniesz. Dlatego ci ludzie nazywają się "wyznawcy" - trwają bez względu na to co się dzieje. Taka historia: Sąsiadką mojej mamy jest taka moherówa co to prawie mieszka w kościele i wie wszystko co tam się dzieje. Moja mama rzadko chodzi do kościoła, ale zauważyła, że nie ma od dłuższego czasu jednego księdza, który zwykle grał na gitarze i śpiewał. Pyta więc mohera czy nie wie co się z nim dzieje. Tamta niby nie ma pojęcia - moja mam konsternacja, bo tamta wie nawet gdzie mucha w kościele kupę zrobiła. Od kogoś innego mama się dowiedziała, że ksiądz zrobił jednej Pani dziecko, ale ogólnie się zachował - zrzucił sutannę i zamieszkał z tą kobietą i dzieckiem. Mama znów robi podjazd do mohera i mówi, że słyszało to i tamto o tym księdzu. Przyciśnięty moher robi się czerwony i potwierdza, że faktycznie to prawda.
Ci wyznawcy są jak patologiczna rodzina - syn coś ukradł, albo kogoś oszukał oszukał, cała rodzina murem, że to dobry chłopak i to przypadkiem się zdarzyło.