Uwielbiam ten film, głównie jego pierwszą połowę. Uwielbiam też rozstrzał w wydźwięku pomiędzy filmami drugowojennymi a tymi opowiadającymi o wojnie w Wietnamie.
W takiej „Kompanii Braci” przyszli żołnierze są dręczeni głównie w jednym celu - żeby stać się elitarną jednostką, która na polu walki bez mrugnięcia okiem zrobi wszystko, co do nich należy, a do tego nie popełni błędów. Chociażby scena, w której rekruci dostają spaghetti do zjedzenia, a potem z brzuchami pełnymi tłustego jedzenia muszą biec na szczyt góry Currahee.
W „Full Metal Jacket” jestem pewien, że taki sam cel przyświecał sierżantowi Hartmanowi, który już przy pierwszej okazji poniżał swoich podopiecznych. Rasistowskie, homofobiczne teksty - coś, do czego w męskim towarzystwie jesteśmy niestety przyzwyczajeni.
Najbardziej w pamięć zapadła mi postać Leonarda Lawrence'a, lepiej znanego jako Gomer Pyle. Postać tragiczna - otyły, słaby fizycznie łakomczuch wykradający jedzenie z kantyny i zbierający cięgi przy każdej możliwej okazji, również ze strony swoich zirytowanych „kolegów”. Jak tu się z nim nie utożsamiać?
Hartmanowi udało się zamienić go w bezlitosną maszynę do zabijania. Lawrence pod koniec szkolenia zabił najpierw sierżanta, a potem siebie, tytułowym rodzajem amunicji.
Dla mnie to jawna krytyka sposobu przygotowania rekrutów do wojny, jak zresztą samej nieudanej wojny w Wietnamie, o ile w kontekście wojen można mówić o udaniu się. Wiele ludzkich żyć zostało straconych, a weterani często nie potrafili się odnaleźć w cywilnej rzeczywistości.
Jeszcze jak rozumiem wymagający trening fizyczny, mający przygotować rekrutów na wielogodzinne marsze, dni bez zmrużenia oka czy trudne warunki pogodowe. Tak psychicznego znęcania się nie jestem w stanie zrozumieć. Dlatego cieszę się, że ominęła mnie służba wojskowa (oby nigdy nie przypomnieli sobie o mnie).
Z bardziej znanych ciekawostek: sierżanta Hartmana miał zagrać ktoś inny - Ronald Lee Ermey był konsultantem, ale Kubrick uznał, że były „drill instructor” lepiej sobie poradzi w tej roli. Wystarczy, że zagra samego siebie.
Teksty Hartmana, które według opowieści są w większości, jeśli nie w całości, efektem improwizacji aktora, często są samplowane. Wielokrotnie słyszałem je w różnych utworach muzyki elektronicznej.
#filmy
