Tradycyjny jesienny wypad z żoną w góry odbyty. Skromne 40km w dwa dni. Pogoda oczywiście była... w pierwszy dzień zimno i deszcz, w drugim dniu co prawda słońce świeciło, ale dla równowagi pizgało jak w kieleckim
Bez niespodzianek, typowo bardzo fajnie spędzony czas. Był co prawda jeden moment, gdy atmosfera zaczynała gęstnieć. Nie dziwi mnie to wcale. Trochę za późno wyruszyliśmy na szlak, zapadł zmrok, ścieżka zrobiła się dość podstępna, nachylenie 25-40% a mokre kamienie, korzenie i błoto specjalnie nie ułatwiały zejścia. Zaliczyliśmy po jednym ślizgu, niegroźnym, była też chwila błądzenia.
Mam za sobą sporo wypadów w góry, w tym Rysy, część Orlej Perci. Czasami było ciężko, niebezpiecznie, ale piątkowe zejście było chyba najbardziej wymagające psychicznie. Dlatego pokłony dla mojej białogłowej, dla której był to pierwszy nocny treking do tego w deszczu i na stromej górce.
Przeżyliśmy, wróciliśmy, żona szczęśliwa, ja też
#gory #wedrujzhejto






