Teraz się chyba mówi, że to są crossovery? Albo może i mówi się na to inaczej? – w zasadzie to nie mam pojęcia. Chodzi mi jednak o sytuacje, kiedy autor w jednym swoim dziele wprowadza postaci z innych dzieł własnych. Zrobił tak pan Twardoch, wprowadzając do Króla Konrada Willemanna, bohatera Morfiny, robi tak pan Pilipiuk, wprowadzając postać Jakuba Wędrowycza do innych opowiadań (opowiadań bezjakubowych, jak nazywają je jego fani, choć mam wątpliwości czy semantycznie poprawnym jest nazywanie opowiadania „bezjakubowym” po wprowadzeniu do niego Jakuba), podobnie robił też pan Vonnegut na przykład z postacią Kilgore’a Trouta – podobnie, bo u pana Vonneguta było to jednak trochę inaczej.
Teraz zrobiłem tak i ja, bo kiedy uświadomiłem sobie, że z ostatnim wyrazem pierwszego wersu pięknego utworu di proposta w LX edycji zabawy #nasonety w kawiarni #zafirewallem , tak wspaniale rymuje się słowo „puszy”, nie byłem w stanie powstrzymać się przed zrobieniem tego, co zrobiłem poniżej. Bo tylko jedna bohaterka literacka w całym świecie – tak w świecie realnym, jak i wświecie zmyślonym – potrafi się tak fantastycznie puszyć. I w taki oto sposób jedna z postaci Pana Jerzego trafiła do grudziądzkiego uniwersum:
***
Na grudziądzkiej plaży
Usiadła nad Wisłą, ale się nie puszy,
prąd ciała unosi – ona obserwuje;
łza z oka pociekła, wiater ją osuszył
i na sucho teraz topielcom współczuje.
Czy za sprawą kolców tej nadbrzeżnej róży
coś z dzikością wściekłą w serduszku ją kłuje?;
na dodatek jeszcze w gardziołku ją suszy:
sercowo-gardłowy tam dyskomfort czuje.
– „Jakże tak na sucho?!” – więc Kubusia sączy
(choć z malinowymi jest na ryku krucho),
wzięła bananowy – wysączyła do dna;
nagle, na żołądku – jakby ucisk pnączy!,
jak się kiszki w brzuszku naraz nie poruszą! –
poleciała w krzaki ta ptaszyna polna.
