Tak się zastanawiam o co chodzi z tą Polską powiatową i tym, że ludzie pchają się do dużych aglomeracji, jak muchy do gówna.


Zrobiliśmy sobie wczoraj motowycieczkę W-wa-Płońsk-Sierpc-Rypin-Brodnica-Iława-Lubawa-Lidzbark-Działdowo-Mława-W-wa.


I muszę powiedzieć, że na tej strasznej prowincji, to biedy nie widać. Wszędzie pełno firm, w tym przemysł, fabryki, również międzynarodowych koncernów. Wszędzie dużo się buduje, zarówno eleganckich bloków, które na ogół mają ciekawszą stylistykę, niż wielkomiejskie klocki, jak też domów. Zwłaszcza nowych domów jest zatrzęsienie, a wiele to wypasione i ciekawe architektonicznie rezydencje. Praktycznie nie ma łanówki i szpetnych szeregówek czy kołchozów deweloperskich klonów, które zdominowały duże miasta. Estetyka przestrzeni jest większa.


W każdym miasteczku sklepy, jakieś knajpki, przynajmniej jedna minigaleria handlowa, tam gdzie większy ruch turystyczny, to pełno hoteli, pensjonatów i to często wypasione nówki sztuki. Ulice pełne bryk i to bynajmniej nie 20+ letnich.


Miasteczka zadbane, czyste, wszędzie jakieś parczki, skwery, porobione nowe drogi, jakieś mini obwodnice, ścieżki rowerowe, pomosty, przystanie, itp.


I tak się zastanawiam, na ile te parcie migracyjne do dużych miast, to efekt wykreowanej sztucznej mody na "dostęp do filharmonii", a na ile gross tej migracji to małorolna bieda ze wsi, dla której jakaś elegancka powiatówka, to ujma na honorze.


Mając wybór "kariery" za około minimalkę i życie na wynajmie w pokoju w Stolicy, to chyba jednak lepiej żyć na spokojnie za to samo w takiej zadbanej powiatówce. O ludziach z kasą i wolnym zawodem nawet nie wspomnę, bo w wielkim mieście są przeciętniakami jakich wielu, a na prowincji ich status społeczny jest nieporównywalnie wyższy.


#hydepark #polskapowiatowa #migracje #rozkminy

34a47d1f-7502-43c5-a079-e391b5d5c1eb

Komentarze (22)

Okrupnik

Nie ma normalnej pracy, pełno zapierdolu w kołchozie za minimalną. Jako człowiek z wykształceniem medycznym w tych okolicach żyjący, pracę w zawodzie dostać można tylko z mocnymi plecami, albo w warszawie

kitty95

@Okrupnik twierdzisz że nie ma szpitali i prywatnych przychodni w powiatówkach, a jak są to płacą wszystkim minimalkę? I ktoś w to wierzy?


W Wawie też jest pełno zapierdolu za minimalkę i to nawet więcej niż ci się wydaje.


Mnie się wydaje, że wielu kupiło mit kariery w wielkim mieście w apartamencie 30m2 na 30-to letnią krechę i ciągle ten mit podtrzymują, zwłaszcza jak zjeżdżają do rodzinnej wsi na święta.

Okrupnik

@kitty95 taka moja opinia, w warszawie na dzień dobry mam więcej niż ustawową, a tutaj wymagają tych samych kwalifikacji za minimalną

zuchtomek

@Okrupnik "na dzień dobry mam więcej niż ustawową"


Za to wynajem też masz na start 3750zł zamiast 2k w Iławie (losowe mieszkanie 40m2 po cenie rosnąco) ¯\_(ツ)_/¯

Okrupnik

@zuchtomek zawszę mogę dojeżdzać ¯\_( ͡° ͜ʖ ͡°)_/¯

zuchtomek

@Okrupnik No dojazdy też kosztują, a dla mnie największą wartość ma czas, który mogę spędzać z dzieckiem, zamiast 'dojeżdżając'.


Oczywiście, nie mówię, że moje podejście jest najlepsze - dla mnie jest, dla innych nie musi.


Natomiast samo to, że na pewnym etapie ktoś Ci zaproponuje więcej nic nie znaczy.

Miałem oferty z innych powiatówek gdzie bym musiał dojeżdżać 30-50km w jedną stronę (to i tak krócej niż dojeżdżałem na studia nie wyjeżdżając z Gdańska ;P) i nawet dostając 2k więcej się nie zdecydowałem - może jak córka podrośnie to pomyślę.


Tak więc no nie wiem, zarabiając tu tę średnią krajową + jakieś bonusy to musiałbym w Warszawie zarabiać chyba z 5k więcej już na start żeby żyć sobie na podobnej stopie co tu ¯\_(ツ)_/¯


A jeszcze jak daleko bym miał do lasu i nad jezioro - koszty by mi wzrosły


Pracując fizycznie za najniższą tutaj, a wyjeżdżając do Warszawy ludzie musieliby dostać od razu x2 żeby zachować poziom życia..


Oczywiście, wszystko zależy od branży i wykształcenia

Okrupnik

@zuchtomek mama dojeżdza do warszawy jakieś 120 kilometrów dziennie w jedną stronę. Od 5 lat szuka pracy w administracji u nas i nic. Bez pleców nie do osiągnięcia. Tak się już przyzwyczaiła i zrobiła karierę w warszawie, że za śmieszne stawki u nas to patrzy z pobłażaniem. Na gaz odchodzi jakieś 1200 złoty z wypłaty i 2 godziny w jedną stronę, ale i tak bardziej się opłaca niż tutaj robić za dziadowskie pieniądze.

zuchtomek

@Okrupnik Wszystko kwestia priorytetów - no i zawodu - nie ma się co oszukiwać.

Urzędników mamy wystarczająco, a dalej produkujemy duże ilości nowych - konkurencja jest duża, a jak ktoś się złapie to siedzi na stołku do emerytury.


Ja gdybym miał 'tracić' dodatkowe pół etatu na dojazdy, to swoją stawkę ratowałbym dodatkowym zajęciem tu na miejscu, własną działalnością po godzinach czy nawet fuchami, które póki co - ze względu na dziecko przeważnie odrzucam ¯\_(ツ)_/¯

Okrupnik

@zuchtomek I tu masz trochę racji, urzędników jest dużo, ale do wyższych i bardziej odpowiedzialnych prac jest mało o dziwo. Jakby tutaj były możliwości rozwoju to warszawa w odstawkę. Wyobraź sobie siedzieć 22 lata w pracy i mieć 1 awans w ciągu tych lat! to jest dopiero patologia, za to w warszawie po 5 latach 3 stanowiska wyżej

zuchtomek

@Okrupnik No cóż, większość ludzi pracujących fizycznie, nigdy tego awansu nie dostaje ¯\_(ツ)_/¯


Ja tu w sumie też 'awansu stanowiska' nie zaliczam i raczej nie mam na to szans w naszej strukturze, natomiast aneksy do umowy podpisuję dość regularnie

Trudno to porównać do budżetówki..

Okrupnik

@zuchtomek budżetówka/państwówka rządzi się swoimi prawami, prywaciarze swoim ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Ze swoim zawodem mogę również co najwyżej liczyć na przełożonego/kierownika

TheLikatesy

@kitty95 ale ze co, dziwisz sie ze ktoś tam żyje i dba, czy o co chodzi?

kitty95

@TheLikatesy przeczytaj ze zrozumieniem

zuchtomek

@kitty95 O kurczaki, moje rewiry :v


Jako młodzieniec chciałem uciec do trójmiasta (w sumie to na studia uciekłem, a wcześniej technikum z internatem w Olsztynie), zestarzałem się i nigdzie indziej bym nie chciał mieszkać!


Do pracy wychodzę 7:35, a po drodze jeszcze zawożę dziecko do przedszkola ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Jak ma wolne to spacerek do pracy 7 minut zajmuje.


I tę oszczędność czasu cenię sobie najbardziej w sumie.


Jak potrzebuję wyższej kultury to do wojewódzkiego mam około godziny drogi - tyle to pewnie połowie warszawiaków zajmuje dotarcie do jakiegoś teatru czy filharmonii mimo, że niby nie wyjeżdżają z miasta

kitty95

@zuchtomek no właśnie według mnie komfort życia w mniejszym mieście jest nieporównywalnie większy. A jeszcze w okolicy turystycznej, gdzie masz pełno atrakcji o rzut beretem. I teraz te 1-2k więcej w big5 ma ci to zrekompensować? Bardzo dyskusyjne.

zuchtomek

@kitty95

Sam czas, no i koszt dojazdów się nie kalkuluje.


Jakbym miał 30km dojeżdżać i 1,5h dziennie dodatkowo tracić (+ paliwo) - to miałbym 30h 'w pracy' dodatkowo i jakieś 500zł na paliwo to musiałbym 2k więcej zarabiać i miałbym tyle samo poza tym, że więcej czasu bym tracił.

Paciu06

To nie jest dostęp do filharmonii tylko dostęp do uczelni, kapitału i zdecydowanie większej ilości firm, w których można pracować czy się rozwijać. Dla młodego człowieka to ogromny przeskok. Sam pochodzę z miasteczka powiatowego i z perspektywy czasu mogę wywnioskować, że każdy kto nie ruszył po szkole średniej w świat, zostanie z tą "minimalką" do końca życia. Wynajem pokoju w mieście to tylko chwilowy stan dla osób zaradnych życiowo.

zuchtomek

@Paciu06 Zależy w jakim jesteś wieku, jako uczeń, student - to wiadomo, że nie ma perspektyw - trzeba świat poznawać, zdobywać edukację.


Natomiast na założenie rodziny, jak już ten zawód zdobędziesz - nie ma lepszego miejsca (tzn. na pewno są, ale plusy nocnego miasta znacząco tracą na znaczeniu ;P)


Jedynie co do mentalu mogę się zgodzić - ci, którzy jakoś nie uciekli chociaż na chwilę - żyją w jakimś marazmie, zarabiają tą najniższą i im nie przeszkadza bo w ich bańce 'przecież wszyscy tak zarabiają'.

Zarieln

@kitty95 oj byq


Pochodzę z lubelskiej wsi, której liczba mieszkańców kręci się w okolicy 300. Pobliskie miasto gminne to 1500 osób. Miasto powiatowe liczy sobie 25000 i znajduje się od mojej rodzinnej miejscowości 17 km.


Mój ojciec pracuje od 20 lat w fabryce mebli. Moja matka nie ma pracy, ale oboje tez tyrają w polu, którego nie mają za wiele. No i tak jak większość swoich sąsiadów, pochodzą z biednych rodzin.


Oboje wiedzieli, że jeśli chcą zapewnić jakąkolwiek przyszłość dla swoich dwóch synów, to muszą im dać dobrą edukację. Czytaj: studia.


Bo widzisz, minimalna? Status? Spokojne życie w małym miasteczku? W praktyce to wygląda że dla takich jak ja, perspektywy wyglądały tak: albo będę całe życie tyrał w polu, co mnie przerażało, bo z pierwszej ręki doświadczyłem z czym to się wiąże (a propozycje w stylu: dokup pola i uprawiaj więcej rozbiają się o to, że lokalni bogacze dawno temu wykupili co się da w okolicy i nie ma opcji rozwoju dla takich małych gospodarstw.) - mordercza praca i pieniądze które ledwie wystarczają na życie. No to może praca w mieście gminnym/powiatowym? W tym pierwszym jedyną opcją na zdobycie pracy są znajomości. Tyle, koniec i kropka, moja matka się o tym przekonała, bo przez lata próbowała zdobyć pracę ale pomimo dobrego jak na tamte czasy wykształcenia nie miała szans z ludźmi, który mieli rodzinę w gminie czy szkole. Prywatne firmy? Nie ma takich poza paroma sklepami prowadzonymi rodzinnie.


No to może miasto powiatowe? Jedynymi miejscami są fabryki, jak ta, w której pracuje mój ojciec. Po dwóch dekadach pracy (w tym roku przechodzi na emeryturę) zarabia w okolicy 5000 zł na rękę. A to i tak nie jest źle.


Ale głównym powodem, dla którego ludzie tacy jak ja uciekają do większych miast, jest edukacja. Bo nie przenosisz się w wieku lat 30, tylko dzieje się to kiedy idziesz na studia i de facto zaczynasz układać sobie życie jeszcze na etapie edukacji. A opcji na rozwój w mieście wojewódzkim (mieszkam od kilkunastu lat w Rzeszowie) jest milion razy więcej.


Mam 34 lata, faktem jest że nie mam jeszcze swojego mieszkania, ale dzięki studiom i ludziom których poznałem w mieście, mam swoje JDG, zarabiam kilkanaście tysięcy miesięcznie, planuję rozwijać działalność i zacząć zatrudniać ludzi. A żeby było śmieszniej, moja praca jest w 100% zdalna i teraz mogę nawet wynieść się z powrotem (co rozważam) w moje rodzinne strony.


I dopiero teraz to ma sens. Ale nie byłoby to możliwe gdybym nie wyrwał się z tej "polski powiatowej". Bo wielu moich rówieśników, co najmniej tak bardzo zdolnych jak jak, zostało w tym powiecie i ich życie opiera się na pracy w tartaku, wódzie i wyjazdach do Niemca na szparagi.


Przepraszam za tak chaotyczny wpis, ale wkurwia mnie postrzeganie emigracji do wielkich miast jako coś dziwnego, bo przecież można sobie życie układać tam, gdzie się urodziło. No da się, jeśli masz bogatych rodziców lub znajomości. Czyli tak jak wszędzie. Tylko łatwiej jest być biedakiem w mieście, niż być biedakiem na wsi. A i łatwiej jest się z tego wyrwać w metropolii, niż w miejscu gdzie jest więcej alkoholików niż dzieci w szkołach.


Aha, nigdy nie byłem w filharmonii.

Paciu06

@Zarieln bardzo dobry wpis i też wkurwił mnie ten tekst o filharmonii...


Ja 32 i już wyemigrowałem na wieś do swojej chaty co byłoby niemożliwe gdyby nie 12 letni pobyt w miescie.

kitty95

@Zarieln nie piszę o miastach "gminnych" 2k mieszkańców plus dwie hurtownie, tylko o zamożniejszych powiatówkach 10k+. Dodatkowo piszesz o sytuacji sprzed 10+ lat, a nie z dzisiaj, a ona się trochę zmieniła. I po trzecie może i bym uwierzył, gdybym nie znał trochę "napływu", który w takim podwarszawskim Pruszkowie, Legionowie, czy Piasecznie w żadnym wypadku nie zamieszka, bo "nie po to ze wsi przyjechalim, żeby na prowincji teraz mieszkać". Ergo udział mody i wyimaginowanego wielkomiejskiego "prestiżu" jest ogromny. A studia też nie każdy musi mieć i całe masy tyrają po studiach w korpo za niewiele więcej niż minimalka.


A ogólnie to co napisałeś, to tylko potwierdza, że gross migracji do wielkich miast, to wieś.

Lubiepatrzec

Przeniosłem się z dużego miasta do powiatu i rynek pracy to żart.

Zaloguj się aby komentować