Rozmawiam z dr Przemysławem Witkowskim z Collegium Civitas, badaczem ekstremizmów politycznych, autorem licznych artykułów oraz książek, m.in. "Partia rosyjska" czy "Faszyzm, który nadchodzi", o której właśnie rozmawiamy.

A więc faszyzm nadchodzi, ale błędem jest myśleć, że będziemy mieli do czynienia z grupami rekonstruującymi estetykę przedwojennych Niemiec czy Włoch. Zatem co właściwie nadchodzi i czemu jest faszyzmem?

Nadchodzi hierarchiczna autorytarna nacjonalistyczna i ksenofobiczna dyktatura, obiecująca odrodzenie narodowe, wskazująca wroga w mniejszościach religijnych, etnicznych i seksualnych, każąca się zbroić i ogradzać, wszystkich zaś przeciwników traktująca jak zdrajców i wyrzucająca z politycznej wspólnoty. Będą płoty na granicach i wieżyczki strażnicze ponad drutem kolczastym. “Naturalne” role dla kobiet i mężczyzn, tożsamości twarde jak żelazo i spiż, a wszystko co nadto jest, od Złego pochodzić będzie. I to się już krok po kroku dzieje. Kryzys klimatyczny i polityczna niestabilność wypychają z uboższych regionów Ziemi migrantów. Ci ciągną do bogatej Północy. Tak zaś budzą lęk i napędzają poparcie przestraszonych dla skrajnej prawicy. I nie wygląda jakby się to miało zmienić. Ba, sądzę, że proces ten będzie się tylko pogłębiać. To jak to inaczej nazwać? Nie wydaje mi się, że zafiksowanie się na odnajdywaniu “hitlerianów” i “adolfaliów” jest pomocne w zauważeniu gdzie podążamy. Przeciwnie. Żaba już jest gotowana i my jesteśmy tą żabą.

Razem ze swoimi rozmówcami i rozmówczyniami, grzebiecie w źródłach faszystowskiej nienawiści do kolejnych grup: kobiet, homoseksualistów, Żydów, muzułmanów, Romów. Wskazujecie, że ta nienawiść ma długą tradycję, sięgającą setek lat. Czy możemy się zatem nastawiać na to, że uda nam się to wyrugować na przestrzeni jednej czy dwóch kadencji Sejmu? Czy jesteśmy na tą ksenofobię skazani?

Musimy próbować zmniejszać lęk, bo to strach jest niezbędnym nawozem, na którym skrajna prawica może wzrastać. Żywe Biblioteki, edukacja kulturowa i religioznawcza, nauczanie historii tak, aby uniknąć nacjonalistycznej gorączki - to bazowa opcja. Musimy też zakręcać krany, które leją szerokim strumieniem truciznę do politycznego dyskursu. Raz - używając obowiązującego w Polsce prawa, które zakazuje nawoływania do nienawiści, pochwalania przestępstwa czy dyskryminowania grup mniejszościowych. Dwa, przestając finansować te gazetki, portaliki, stowarzyszenia i fundacyjki, który pisowski rząd hojną ręką sypię miliony z naszych pieniędzy. Trzy, przestając utrzymywać z podatków agresywnie rozpolitykowany kler i kontrolowane przez niego uczelnie - KUL, PAT UKSW czy szkołę medialną Rydzyka. Cztery - likwidując publiczne instytucje, które służą tylko i wyłącznie do promocji jednej, nacjonalistycznej, ideologii - IPN, IDZMN i kilka pomniejszych. Nie sądzę, żeby zupełnie zlikwidowało to problem, ale teraz zamiast gasić płomienie, podlewamy je benzyną. I to nie może skończyć się dobrze, jeśli potrwa kolejną ośmiolatkę. 

Inne okoliczności stwarzające dla faszystów przestrzeń także liczą sobie wiele lat i są wbudowane w System, jak choćby kapitalizm, racjonalizm, sekularyzacja, ekologia czy kolejne rewolucje technologiczne. Czy trzeba zatem obalić te idee, by faszystów zatrzymać?

Jak pokazuje przykład PRL i np ZSRR w okresie II wojny światowej, obalenie kapitalizmu nie likwiduje nacjonalistycznych tendencji. Możliwe są też liczne hybrydowe opcje, narodowo-bolszewickie, czy narodowo-komunistyczne, więc nie wiązałbym tak ściśle tych kwestii. Oczywiście, przy braku klasy średniej nie ma szans na taki faszyzm sensu stricto, ale może być i antysemityzm i nacjonalizm, więc cóż mi z tego, że samego faszyzmu nie będzie. Mój wobec niego sprzeciw ma charakter niezgody na dyskryminację i prześladowania mniejszości, a nie jest jakimś politycznym fetyszem. Ja bym powiedział, że faszyzm jest pewną potencjalnością w wielu miejscach, niczym ta camusowska dżuma. Nie wierzę, żeby ludzkie fantazje o porządku, hierarchii i bezpieczeństwie, nawet za cenę wolności obywatelskich i życia sąsiadów mogły kiedyś zniknąć. Chodzi raczej o to, żeby iskra nie padała na łatwopalną ściółkę. I to o nią trzeba przede wszystkim dbać, żeby nas wszystkich nie pochłonął pożar. To trochę jak z tendencją do kradzieży czy czy zdradzania małżonka. Jeśli masz wszystkie potrzeby zaspokojone, akceptujesz i rozumiesz system którego czujesz się częścią i masz możliwość realnego wpływania na jego prawa i zasady, nie będziesz okradał bliźnich, ani puszczał kantem małżonki. Bo i po co? Albo procent takich ludzi będzie tak niewielki, że jeśli będą, pozostaną marginalną aspołeczną niszą. I takiego losu życzę wszystkim faszystom. 

Jak faszyzm może nas zajść z niespodziewanej strony i wejść do centrum na grzbiecie ruchów ekologicznych czy antykapitalistycznych?

Współczesny faszysta jest do pewnego stopnia i ekologiem i antykapitalistą. Zauważa wyzysk i wszechwładzę korporacji a także czuje silny związek z ziemią ojczystą i jej przyrodą. Jednak może być ekologiem i antykapitalistą tylko do pewnego stopnia, bo oba problemy wychodzą poza granice państwa czy narodu. Faszysta zaś ma na wszystko jedną receptę - odrodzenie narodowe, jedność i szczelne granice, jak gdyby zanieczyszczenia, kataklizmy przyrodnicze mogły się zatrzymać na jego kraju opłotkach, bo tak sobie faszysta zażyczył głosem światłego przywódcy. Zamknięcie się zaś w narodowych ramach nie daje na kapitalizm zupełnie nic. Czego przykładem jest Ludowo-Demokratyczna Republika Korei, państwo policyjne, biedne i rządzone żelazną ręką przez trzecie już pokolenie dynastii Kimów. Niezależnie jednak nie traciłbym czujności i uważał na to, że możemy dać się złapać na haczyk “słowiańszczyzny”, “rodzimowierstwa”, “permakultury” czy “ekowioski”, bo i tymi ścieżkami lubią podążać, tak samo zresztą jak ich przedwojenni ideowi przodkowie, faszyści. 

Czy tu i teraz bardziej powinniśmy uważać na Konfederację i archipelag mniejszych grup radykałów, czy na oficjalnie niefaszystowski PiS?

PiS to cynicy, Konfederacja fanatycy. Język jednak mają coraz bardziej nierozróżnialny. Konfederaci wytyczają szlaki i wskazują kierunek. PiS idzie zaś w tę wycinkę jak w dym, widząc kolejne segmenty elektoratu do zaginięcia i nowe języki które może zatrząść do swojego rydwanu ognia. Jedni i drudzy korzystają zaś z tych samych podzespołów i części produkowanych w jednej ideologicznej fabryce, nie mogą więc dziwić liczne transfery w tę czy w tamtą, vide z jednej strony Andruszkiewicz z drugiej Wipler. Konfederacja i małe grupy radykałów więc wydobywają paliwo, którym w piecu pali PiS. Cała ta więc linia produkcyjna jest więc groźna, bo działa w synchronizacji, mimo udawania zwaśnionych. Bez paliwa ta lokomotywa nie pojedzie, ale bez tej całej pisowskiej maszynerii nie pojedzie. Kto więc winny zanieczyszczeniu powietrza - dostawca węgla czy palacz w kotłowni. Tego typu to jest pytanie.

Zaniepokoił mnie ostatni rozdział, w którym Tamir Bar-On mówi o nowoprawicowym podejściu, które polega na długoterminowym przeformatowaniu kultury na modłę faszystowską, a nie na szybki zysk w postaci wygrania tych czy owych wyborów. Jak odbywa się to formatowanie w Polsce? I kto tego dokonuje?

Idealny przykład to “dziecko nienarodzone”. Dawniej mówiono “płód”, “ciąża” i “zabieg”. O “dzieciach nienarodzonych” mówił tylko kler i wywoływało to generalnie śmieszność. Zobacz jednak jakie te dwa języki wywołują różne skojarzenia. “terminacja ciąży” to zabieg medyczny. A co można zrobić z “dzieckiem nienarodzonym”? No tylko zabić. Raz mamy procedurę medyczną, a drugi raz morderstwo. Kolejny przykład to “uchodźcy”. Kiedyś słowo to wywoływało skojarzenie z biednymi uciekinierami ze strefy wojennej. Dziś dzięki ciężkiej pracy dyskursywnej skrajnej prawicy, to pazerne lenie wyciągające rękę po nasz socjal. W obu kwestiach znaczenie zmieniło się za mojego życia. Takich prób przeformułowania naszego myślenia jest dużo więcej, ale szczęśliwie nie są jeszcze tak zauważalne. Aparaty ideologiczne - pisma, portale, publicyści - pracują, żeby przejść w tym jak mówimy z edukacji seksualnej na “seksualizacji” i z “eutanazji” do “eksterminacja starców”. Usuwanie zdeformowanych i chorych płodów, także zabieg in vitro nazywa się “eugeniką”, apartheid “separatyzmem rasowym”, segregację “etnopluralizmem”, “hierarchię” “naturalnym porządkiem”. W tym sensie, pozornie od siebie odległe byty takie jak Kościół Katolicki, Janusz Korwin-Mikke i neopogańscy nacjonaliści grają tu do jednej bramki. Świat ma się cofnąć w czasie, do okresu w którym lokują swoją wyidealizowaną fantazję, a nasz język jest do tego jednym z narzędzi. 

Faszyzm nadchodzi, ale czy musi nadejść?

Ta książka to ostrzeżenie i mam nadzieję że samoniszczącą się prognoza. To tylko ekstrapolacja trendów, a wiadomo, zmiennych z czasem jest tyle, że każdy model zaczyna się walić. Ludzie wychodzili już z gorszych kanałów i liczę że za mojego życia nie będą do tego potrzebowali światowej wojny. Jednak jak się miesza podczas jednej “imprezy”, wciąga nacjonalizm, popija wysokoprocentową ksenofobią i wstrzykuje sobie narcystyczne poczucie wielkości maskując liczne kompleksy, a za pas pakuje się nóż, pałkę, a w kieszeń kastet i idzie na wiec po drodze wyzywając wszystkich sąsiadów i każdego, kto nam się nie podoba z wyglądu, to jak nic będzie z tego masakra.

==========

"Faszyzm, który nadchodzi" jest już w księgarniach. Poleca się bardzo.

#jebacpis #wywiad #putinowskapolska #wiadomoscipolska #polityka
(Tekst nie mój, źródło: Dobiesienia z putinowskiej Polski na fb)
877996f3-6e17-40fd-9b84-fe0b47c2e476
smierdakow

Bardzo ciekawa książka, wcale nie tylko dla zainteresowanych polityką, bo tam ten faszyzm jest omówiony bardzo szeroko

jonas

Kolejny przykład to “uchodźcy”. Kiedyś słowo to wywoływało skojarzenie z biednymi uciekinierami ze strefy wojennej. Dziś dzięki ciężkiej pracy dyskursywnej skrajnej prawicy, to pazerne lenie wyciągające rękę po nasz socjal.

To nie zasługa prawicy, tylko samych "uchodźców", wśród których trzeba się nielicho naszukać, by z tłumu młodych silnych mężczyzn wyłowić jakieś dziecko, kobietę albo starszego człowieka. Po nasz polski socjal akurat ręki nie wyciągają, bo w Polsce jest on nędzny w porównaniu do Francji czy Niemiec. Do pracy się oczywiście ci faceci nie garną, zresztą i tak nie znają języka ani nie mają kwalifikacji przydatnych w Europie.

NiebieskiSzpadelNihilizmu

@jonas słynne samotne matki z dziećmi vel 20-30 letnie byczki ze smartfonami ubrane lepiej niż niejeden przeciętny obywatel klasy średniej, oj taaak. Ci "uchodźcy" sobie sami akurat zapracowali na taki wizerunek, bo nigdy nawet się nie kryli z tym po co tu przyjechali. Ja nie mówię, że faktyczny uchodźca powinien być jakimś łachmaniarzem słaniającym się na nogach, ale to co tutaj się zjeżdża to nie są żadni uchodźcy, tylko co najwyżej nachodźcy.

PanPaweuDrugi

@Wyrocznia ta narracja się już wytarła. Była nieskuteczna kiedyś, jest nieskuteczna dziś. Jedyne, do czego doprowadziło takie etykietowanie przeciwników politycznych, to zwiększająca się przepaść pomiędzy dwiema stronami barykady. Tak, to właśnie to uparte nazywanie ludzi "faszystami" jest po części przyczyną tego, że dzisiaj w Polsce samodzielnie rządzi PiS. Widzę, że lewicy wciąż bardzo trudno to zrozumieć, bo zdarta płyta dalej gra.


Postępująca radykalizacja istnieje i jest faktem, widać to po dążeniach konfederacji. Jednak ludzie, którzy mają taki bajzel w głowach, stanowią pomijalny margines, który nie będzie miał na nic wpływu jeśli nie dostanie paliwa. Akcja-reakcja, nazwijcie wszystkich uczestników Marszu Niepodległości "faszystami", a zobaczycie jak szybko zbuntują się przeciwko tej narracji poprzez zwiększające się poparcie dla jego organizatorów, którzy *rzeczywiście* są radykalnymi nacjonalistami.


Po drugiej stronie politycznej barykady też są ludzie, w większości umiarkowani i dający się przekonać do zmiany zdania. Jak posłuchacie co ich boli i poszukacie kompromisu, to zobaczycie jak daleko można zajść.

Zaloguj się aby komentować