@xniorvox naprawdę? Wiesz, to nie tak, że lubię rzucać takimi tekstami, ale patrząc na trochę szerszy obrazek, niż ostatnie 8-10 lat tak to wygląda. W obecnym społeczeństwie jako narodzie dalej silnie pokutuje takie komuna-myślenie wyniesione z socjalizmu, że "czy się stoi czy się leży", że "im się należy", że pieniądze to biorą się znikąd i państwo "ze swoich" daje. Bo tak to wtedy działało- gospodarka centralnie planowana, kapitan państwo decydujący o wszystkim odgórnie, do tego zakaz bezrobocia, więc po 5 osób "robiło" na 1 stanowisku i że się tak wyrażę "elo", bo koniec końców cały dzień zbijałeś bąki, ale wypłatę dostawałeś jakbyś cały etat robił.
Komuna upadła, między innymi przez właśnie takie działania, ale ludzie dalej nie zrozumieli, że takim myśleniem do niczego nie dojdą. I co gorsza- ludzie dalej oczekują, że nie będą musieli wziąć dupy w troki i zacząć pracować na swoją przyszłość, "no bo przecież kapitan państwo za nich wszystko załatwi" i nie ma tu co ukrywać- ostatnie 8 lat rządów Pisu walnie się przyczyniło do wzmocnienia tego przekazu. Tak więc czy trochę się zapędziłem? Uważam, że nie. Uważam, że naród dalej "oczekuje", bo jest to dla niego po prostu wygodniejsza wersja rzeczywistości. Bo najwyraźniej jeszcze nie dojrzeli na tyle, żeby zrozumieć jakie to niesie za sobą konsekwencje.
@Yoghass ależ oczywiście, że nie trafiają "tylko" do patusów, ale chwila szczerości jeśli mogę- wszyscy doskonale wiemy, że tylko oni są prawdziwym, żeby nie powiedzieć jedynym beneficjentem tego programu, bo to dla nich ten program był stworzony i kierowany. Umówmy się- obecny model rodziny to już nie jest to co było 30+ lat temu, że kobieta zostawała w domu z dzieciakami, a chłop szedł do roboty i był jedynym żywicielem rodziny od pensji którego zależało wszystko. Obecnie rzadko kiedy, nie licząc okresu ciążowo-macierzyńskiego, kobieta nie wraca do pracy, więc dochód gospodarstwa domowego również jest większy, niż kiedyś i niebezpieczeństwo balansowania na progu ubóstwa albo nagłego znalezienia się tam w przypadku utraty pracy przez jedynego żywiciela rodziny nie jest już tak duże ani wyraźne. Jeśli tak się zdarzy, że jesteś tym słynnym programistą 15k (albo w ogóle oboje małżonków robi w pracy, gdzie zarabia te +10k/mies., bo mają pracę biurową), to już w ogóle te 500 zł jest dla ciebie pomijalne, bo dawno temu wkroczyłeś w obszar finansowy, gdzie próg ubóstwa przestał być dla ciebie realnie istniejącym zagrożeniem ze względu na wypracowaną tak dużą poduszkę finansową. A paradoksalnie- ludzie, którzy, którzy mają ciężko i są ubodzy i powinni taką pomoc od państwa dostawać... po prostu czują zbyt duży wstyd w stosunku do swojej sytuacji, żeby o taką pomoc jawnie prosić.
I oczywiście dochodzimy tu do innych kwestii powiązanych, jak to, że jeśli już państwo chciało wprowadzać takie programy, to czy nie lepsze byłoby odliczenie tej kwoty per miesiąc per dziecko od podatku, zamiast drukowanie pustego pieniądza i napędzanie inflacji (spoiler: oczywiście, że by było, nihil novi), albo czy nie lepiej byłoby wprowadzić restrykcje co do wypłacania, jak próg dochodu, po przekroczeniu którego wypłacanie tego benefitu jest zwyczajnie bezsensowne (bo jest), albo kontroli na co te pieniądze są przeznaczane, bo ponownie, niestety ale szeroko pojęta patologia te pieniądze na dzieciaki raczej nie przeznacza (umówmy się- te akcje z rządowymi laptopami i ich sprzedażą znikąd się nie wzięły, podobnie jak posty na fejsowych grupkach).
Natomiast co do korelacji wzrost dzietności <-> 500+ to jak najbardziej się zgadzam z tobą odnośnie braku zmiany na lepsze, po prostu zapożyczyłem sobie to hasło z kampanii Pisu, kiedy to mieli wprowadzać i się tym podpierali.