"Większość istnień ludzkich niszczeje z powodu nadmiernych wymagań stawianych sobie – oświadcza prokurator i tłumaczy to w sposób następujący: – Świadomość nasza bardzo się w ciągu kilku stuleci zmieniła, natomiast nasze życie uczuciowe uległo o wiele mniejszym zmianom. Stąd niewspółmierność między naszym poziomem intelektualnym i emocjonalnym. Większość z nas posiada taką paczkę z materiałem cielistego koloru, mianowicie uczucia, których z wyżyn swego poziomu intelektualnego nie chce zauważać. Istnieją dwa wyjścia, które nigdzie nie prowadzą: albo zabijamy nasze prymitywne, a więc niegodne uczucia, tak dalece, jak to jest możliwe, ryzykując, że przez to w ogóle zostanie w nas zabite całe życie uczuciowe, albo dajemy naszym niegodnym uczuciom po prostu inną nazwę. Stwarzamy dla nich otoczkę kłamstwa. Przyklejamy im etykietkę, jakiej sobie życzy nasza świadomość. Im bardziej giętka jest nasza świadomość, im bardziej oczytana, tym liczniejsze i szlachetniejsze są nasze tylne drzwi, tym pomysłowsze jest samookłamywanie się; można się tak bawić przez całe życie, i to doskonale, nie można tylko osiągnąć w ten sposób pełni życia i człowiek staje się nieuchronnie sam sobie obcy. Możemy na przykład nasz brak odwagi, by paść na kolana, interpretować jako należytą postawę, a strach przed urzeczywistnieniem siebie samego za bezinteresowność itd.
Większość z nas wie doskonale, co powinniśmy odczuwać w tej lub owej sytuacji albo czego nam odczuwać nie wolno, i nawet przy najlepszej woli ustalenie, jakie są nasze prawdziwe uczucia, wymaga ogromnego wysiłku. To jest zły stan. Sarkazm w stosunku do każdego uczucia jest jego klasycznym objawem... z nadmiernymi wymaganiami wobec siebie łączą się nieodzownie fałszywe wyrzuty sumienia. Jeden ma do siebie pretensję, że nie jest geniuszem, inny, że mimo dobrego wychowania nie jest święty, a Stiller miał sobie za złe, że nie jest bojownikiem o sprawę hiszpańską... Dziwne, jak wiele rzeczy narzuca się nam jako głos sumienia, kiedy zaczniemy stawiać sobie wygórowane wymagania, stając się w ten sposób obcymi wobec samych siebie. Głos wewnętrzny, ten słynny głos wewnętrzny, zmienia się często w kokieteryjny głos jakiegoś „pseudo – ja”, które nie chce dopuścić, żebym wreszcie dał spokój, żebym rozpoznał samego siebie, i podstępnie działając na moją próżność, a w razie potrzeby posługując się fałszywymi meldunkami z nieba, próbuje przykuć mnie do moich zabójczych wymagań wobec siebie samego. Widzimy nasze klęski, ale nie dostrzegamy w nich sygnałów, konsekwencji naszego opacznego dążenia, oddalającego nas od nas samych. Rzecz charakterystyczna, że nasza próżność nie zbliża nas, jak się zdaje, do naszego „ja”, lecz oddala nas od niego" - Max Frisch, Stiller
#ksiazki #cytaty #glebokierozkminy
