@splash545
No dobrze. Wywołany do tablicy odniosę się, oczywiście, choć jest mi trochę dziwnie. Zanim nasza Pani Manager napisała tej swój cudowny paszkwil i raczyła nas poinformować, że wykroiła go na miarę angielską, to nawet nie miałem pojęcia, że coś takiego istnieje. Że sonety to różne są! Dla mnie sonet to był sonet. I tyle. (Swoją drogą: co te Brytyjczyki mają, że zawsze muszą wszystko zrobić po swojemu, inaczej niż wszyscy?!) Tak że, sam widzisz, jaki ze mnie ekspert. No, a jaki ekspert, to taka i opinia.
Przede wszystkim, teraz, kiedy już wiem, że sonety to różne są, uważam, że francuski jest trudniejszy (albo upośledzony jakiś), bo zwykle nie umiem w nim znaleźć rytmu. Tak samo jest z tym Twoim (ale ta moja ramota o przecinku była jeszcze gorsza, zupełnie fatalna – jedyne jej usprawiedliwienie: termin gonił, a ja się w tym terminie zmieściłem, nie tak jak coponiektórzy). Choć może być też tak, że to ja jestem upośledzony i ten rytm tam jest, tylko ja go nie czuję. Kiedy coś piszesz, czytasz to sobie na głos? Ja tak robię, żeby sprawdzić jak to brzmi. Ten Twój mi nie brzmi.
Do tematu wiersza nie odniosę się za bardzo, bo w sumie temat jak temat i on jest (zwykle) dla mnie gdzieś obok. Choć tak, zgadzam się, bo i mnie łatwiej się układa, kiedy temat mam gdzieś z zewnątrz. Wiem wtedy o czym mam pisać i mogę się skupić na tym, jak ugryźć temat. Bo jak temat sam mam se wymyślić, to wtedy mi wychodzi to wszystko jakieś takie wydumane, nadęte i sztucznie podniosłe. To czuć w tekście, taką nienaturalność i że było pisane na siłę, że chcę (aż za mocno) żeby było fajnie. A dla mnie, jako odbiory, nie ma to jednak jak lekkość, naturalność i swoboda.
Dużo bardziej niż temat cenię (ale to ja!) tę wspomnianą rytmikę miary, melodyjność słów i jakieś takie pięknie obrazowe (jak: Biel widzę obłoków i czerwone maki od kolegi @Piechur ) lub błyskotliwe (ka-pi-tal-ne!: Strach otworzyć mi lodówkę, że go tam zobaczę! od naszej spóźnialskiej koleżanki) zlepki słów. Tutaj tego nie ma. Nie jest to oczywiście warunek sine qua non (trochę łaciny zawsze doda powagi wypowiedzi, zgodnie z moją ulubioną łacińską maksymą: quidquid latine dictum sit, altum videtur), a tylko moje zapatrywanie na sprawę. Jeśli znajdę chwilę (i nie zapomnę) to – również w ramach ćwiczenia dla samego siebie – spróbuję ten Twój sonet zredagować tak, żeby znaleźć w nim (swój) rytm. Ale nie obiecuję.
I jeszcze w sprawie tego konfliktu treści z brzmieniem. Znasz utwór Ptasie radio pana Tuwima?
Pierwszy - słowik
Zaczął tak:
"Halo! O, halo lo lo lo lo!
Tu tu tu tu tu tu tu
Radio, radijo, dijo, ijo, ijo,
Tijo, trijo, tru lu lu lu lu
Pio pio pijo lo lo lo lo lo
Plo plo plo plo plo halo!"
Albo ten wspaniały wers wieńczący Lokomotywę:
Tak to to, tak to to, tak to to, tak to to!…
To są dobre przykłady na to, co chcę powiedzieć, że mi się podoba.