Problem ludzi w Polsce jest taki, że wbrew pozorom naprawdę szanują urzędników państwowych/samorządowych i ogólnie polityków. Mam nadzieję, że zmieni to młode pokolenie.
Być radnym to nie jest powód do dumy. To najczęściej zwykli nieudacznicy i pijawki, które pasożytują na pieniądzach podatników. To samo tyczy się prezesów i zarządu miejskich spółek, która jest wybierana według kółka wzajemnej adoracji, układzików partyjnych w danym mieście. I tu nawet nie chodzi o "obsadzanie swoich", bo ci ludzie świetnie się dogadują, jeśli chodzi o podział cudzych pieniędzy.
Inflacja? Podwyżki w samorządach o nawet 100 % na najwyższych stanowiskach. Pensje posłów również w górę. Pobór do wojska? Również nie dotyczy tych klakierów. Obywatel w tym kraju nie znaczy nic, a nieudaczny urzędnik jest wielkim Panem. Jesteśmy do bólu zbiurokratyzowanym krajem z chorą hierarchią.
Do polityki powinni iść ludzie, którzy osiągnęli jakiś sukces zawodowy i mogą przysłużyć się krajowi lub regionowi. Tak natomiast nie jest. Najczęściej to są osobniki, które by dosłownie zdechły w sektorze prywatnym, ponieważ nic nie umieją. Uczelnie "wysrały" w latach 80 i 90 magistrów historii, politologii i innej administracji, a ci nami teraz rządzą.
Póki ludzie nie zaczną traktować ich jak zwykłych pasożytów, to nic się nie zmieni. A zacząć trzeba od samorządów, szczególnie rad miasta. Nie szanować. Nie głosować. Nie interesować się. Nie można dokarmiać gołębi, które cię obsrają, to proste.
Tymczasem prawda jest taka, że wykształceni z nowej generacji (1980-1990) nie chcą się wychylać, by leśne dziadki nie zniszczyły im życia. Boomerzy natomiast widzą w urzędnikach ludzi sukcesu, co budzi śmieszność.
Prawda jest taka, że póki pokolenie PRL nie zostanie odsunięte na zawsze w cień, to nic się w tym kraju nie zmieni. III RP to plama na naszej historii tak samo jak okres komunizmu. Mam w d⁎⁎ie Solidarność i wszystkie te układy. ZSRR i tak upadło. Dla mnie miejsce tych pokoleń jest na śmietniku historii.