Ponieważ prawdziwa sztuka – jak wiadomo, a przynajmniej jak w szkole romantycznej uczą – bierze się z cierpienia, no to napisałem o cierpieniach niemłodego już mężczyzny, którego imię w wytworze nie pada, więc niewykluczone że brzmi ono nawet i Werter. Oto proszę:
Lewa ósemka
Ząb mnie coś rozbolał. Chyba jest on mleczny?:
bo ósemki to raz tylko, gdy człek już niemłody
wyżynają mu się z żuchwy, z tejże kości brody.
I jeszcze miejsca tam nie ma, bo zgryz mój kaleczny:
jedynki, siekacze dolne, krzywo biorą przody
a ten kieł mój lewy, dotąd tak waleczny,
w poziom się pokłada, tak jakby poległszy!;
ból próbuję gasić łykiem zimnej wody.
A cierpienie me widać, bo na zewnątrz, z lica,
opuchłem, tak jakby mnie hakiem trafiła suwnica.
Wśród przyjaciół moich radą pomóc mi dążono:
– „Pozwól, żeby tę ósemkę to ci wydrążono!” –
tak mówili, wysyłając mnie do pomocy stomatologicznej.
Za późno już teraz, teraz mi trzeba chirurgii. Ortodontycznej.
***
Powyższy wytwór jest moją pierwszą (i – znając mnie – nie ostatnią) odpowiedzią di risposta na konkursowy sonet di proposta w kolejnej już edycji zabawy #nasonety .
#zafirewallem #poezja #tworczoscwlasna
