Teraz już sam nie wiem co myśleć, bo raz, że nie znamy treści umowy, a dwa: nie oglądałem całości i zwyczajnie mi się nie chce (poziom krindżu za wysoki, a i czasu trochę szkoda).
Ale, jeśli, jak twierdzi Zełeński, gwarancji bezpieczeństwa żadnych nie było, to - choć go rozumiem - mógł przeszarżować. Nie mam pojęcia, jakiego większego zaangażowania od Stanów oczekiwał poza kontynuowaniem, lub zwiększeniem pomocy.
EDIT: dobra, wyjaśniło się, że chodzi mu o obecność wojsk NATO na Ukrainie, po zakończeniu/uśpieniu konfliktu. Nie wydaje mi się to wygórowanym oczekiwaniem. Ciężko więc powiedzieć, co mówi Wolski gdy twierdzi, że treść umowy jest korzystna dla Ukrainy i skąd miałby ją znać.