#polityka #przemyslenia #oswiadczenie trochę też #filozofia
Obserwuję sobie to wszystko co się dzieje na świecie...
Od wielu lat jestem raczej świadomym obywatelem, mieszkańcem, człowiekiem, członkiem społeczeństw.
Sporo rozmyślam o swoim życiu, o tym jak je pokierowałem, co przede mną, co "zbudowałem", a co mogę jeszcze postawić. I wiecie co?
Jak tak sobie siedzę i myślę, to wolałbym, żeby serio to wszystko szlag jasny trafił... Ostatnio doszedłem do wniosku, że bliżej mi do nihilizmu i "doomerstwa", a sytuacja światowa tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że lepiej nie będzie.
Mam to szczęście, że z żoną mamy ten sam pogląd na posiadanie potomstwa, czyli jego brak. Gdybym miał dzieci, to chyba do reszty już bym zwariował myśląc o tym, co może je spotkać i co je czeka.
W 1984 w BBC miał premierę telewizyjny film pt. "Threads (Zagrożenia)", o czasie na chwilkę przed, podczas oraz po wojnie nuklernej. Mam wrażenie, że trochę żyjemy w czasach schyłku cywilizacji. Wiem, że to nie nastąpi w przeciągu 2 czy 3 lat, ale być może za dekadę? Kto wie...
Co za tym idzie, mam nadzieję, że jak j⁎⁎⁎ie, to nie będzie bolało i zginę od razu, bez cierpienia i "przetrwania".
Nie wiem po co to piszę... Być może żeby trochę spuścić z emocji, choć kilka dni temu rozmawiałem w podobnym tonie z przyjaciółmi.
Macie podobnie? Z jednej strony kocham życie i bliskich mi ludzi, z drugiej nienawidzę tego wszystkiego co wokół i chętnie skończyłbym ten cyrk...
Ehhh...