#polityka #freakfight
Wiecie czego mi brakuje w sejmie. Takiego mordobicia jak czasami u ruskich albo azjatów w parlamentach się zdarza.
Przydało by się z dwóch lub więcej takich krewkich poslów lub posłanek (innych nie wspominam bo się nie dostali)
co by czasami rzucili się na siebie z pięściami i podnieśli ciśnienie tym przysypiającym posłom.
Trzy kategorie rozgrywek:
-
wolna amerykanka (walka w stójce ale wszystkie chwyty dozwolone, bez broni palnej i noży kuchennych)
-
deathmatch (można uciekać po całej sali plenarnej, ale nie wychodzimy poza nią)
-
capture the flag (walka o mikrofon na mównicy - zwycięzca wykrzykuje jakieś obelżywe hasło)
Bez rozgraniczenia kategori wiekowych/wagowych czy płci bo technika jest najważniejsza, w końcu pracują głową a nie mięśniami.
Walki tylko w poniedziałki bo jak mówią sondaże wtedy jeszcze największa ilość posłów i posłanek jest na cyku po niedzieli a wiadomo alkohol dodaje odwagi, no i żeby publice za szybko się nie znudziło (czytaj dalej).
Od razu można by upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. TVP mogła by sprzedawać obrady z poniedziałku w PPV i podbudować swój marny budżet.
Bezstronni sędziowie: Bomi, Korwin i Kwaśniewski.
