Piątek wieczór, weekend bez pracy, bo nie było dla mnie dodatkowej roboty. Człowiek siedzi smętny w piwnicy, nie ma czym zająć głowy, do głosu znów dochodzą smutne myśli o tym, jak wielką porażką oraz zawodem dla otoczenia jestem. Są to bolesne myśli, myśli, które ranią jak karabin. Najgorsze w nich jest to, że są one prawdziwe, a także w pełni uzasadnione.
Nikim oraz niczym nie pogardzałem, nie pogardzam i nie będę pogardzać w całym tym swoim życiu tak bardzo, jak pogardzam samym sobą. Patrząc w lustro widzę jedynie porażkę, jeden wielki zawód. Głupi przegryw o wiecznie zaspanym, styranym oraz smutnym spojrzeniu z worami pod oczyma. Chodząca nędza, jeden wielki człowiek wada, bo nie dość, że głupi, to jeszcze brzydki i bez jakichkolwiek talentów czy umiejętności, cholerna pierdoła niezdolna do niczego innego niż mechaniczna, a także rutynowa tyra w kołchozie.
#przegryw

