Mój kumpel ze szkoły średniej, kilka lat temu wszedł na rynek pracy, pracuje w Polsce B, albo nawet C (nie występuje tam zjawisko rynku pracownika), zrobił studia i wrócił w rodzinne strony, pracuje na stanowisku konstruktora maszyn wojskowych, praca wymaga rzecz jasna skończenia kierunkowych studiów w zakresie budowy maszyn, do tego co jakiś czas robi jakieś kursy, szkolenia. Od jakiegoś czasu ma też swój zespół. Jak zaczynał zarabiał niewiele ponad minimalną i co prawda co roku dostaje te ~10% podwyżki, ale co z tego skoro pensja minimalna goni go szybciej niż te podwyżki które dostaje, finalnie, o ile nic się nie zmieni, a się na to nie zanosi, od następnego roku będzie zarabiał tyle ile zarabiają najgorzej opłacani pracownicy w jego firmie, czyli minimalną. Odkąd zaczął tam pracować, z ~20% do ~45% wzrosła ilość osób pobierających pensję minimalną a to jeszcze nie uwzględnia tej nowej podwyżki od następnego roku, gdzie mówił że o ile nic się nie zmieni ten współczynnik dobije do 55-65%. Nawet jakieś Mietki które mają dziesiątki lat doświadczenia, na produkcji co prawda, ale to nie jest taka produkcja że stoi się na taśmie i nakleja nalepki na pudełka, tylko to są ślusarze, spawacze, operatorzy maszyn kuźniczych itp. już zarabiają minimalną. I jak tacy ludzie mają się starać, skoro tak to wygląda. Wszyscy równo i wszyscy gówno.
Młodzi raczej tam miejsca na dłuższy czas nie zagrzewają, mój kolega z młodego pokolenia jest tam najdłużej, młodzi popracują max kilka lat i wyjeżdżają na zachód europy, głównie Niemcy i wspierają tamtejszy przemysł maszynowy. Powiedział swoim rodzicom (jak wspomniałem, Polska B, albo nawet C, czyli wyborcom jedynie słusznej partii) że zabiera żonę, wnuki i wyjeżdża. I tu uwaga, mamy wspólnego znajomego ze szkoły, który zaraz po technikum wyjechał do Australii i tam również pracuje w hutnictwie przy budowie maszyn i mój kumpel, bardzo już poważnie planuje do niego wyjechać. Wyobraźcie sobie zonk jego rodziców, ale jak to masz 2x500 na wnuki od nowego roku 2x800 i chcesz wyjeżdżać? Mieli syna i wnuki za płotem, a teraz będą te wnuki oglądać raz na kilka lat przy dobrych wiatrach. Mi to trochę serce się kraje, bo sam mam dzieci i nie chciałbym żeby dziadków pamiętały tylko ze zdjęć, on też długo ze swoją decyzją się wstrzymywał (tak jak mówiłem, z młodych jest tam najdłużej), ale jakie ten człowiek ma wyjście? Nawet jak pis zostanie odsunięty od władzy to ile lat zajmie odbudowa gospodarki rynkowej, tak żeby mógł godnie żyć w tym kraju, dojść kiedykolwiek do poziomu klasy średniej, 10 lat, 15? A nawet jak ta władza się zmieni to wcale nie zanosi się na to że ludzie którzy po nich przyjdą odwrócą swoją politykę gospodarczą o 180 stopni, bo na razie to wszyscy przekrzykują się w pomysłach komu dać więcej kiełbasy.