Panowie, wiecie co robić. Zamknijcie oczy.
- Przychodzisz na świat za środkowego Gomułki w Paczkowie. Jeszcze w liceum zakładasz kapelę rockową i angażujesz się w prace kolejnych. Gdy upada PRL, twój zespół ma swoje pięć minut.
- Przez całe lata 90. wydajecie kolejne płyty, a Ty bierzesz udział w różnych projektach artystycznych, okazjonalnie pojawiasz się w filmach. W międzyczasie zakładasz rodzinę, rodzą ci się dzieci. Jesteś całkiem rozpoznawalny, kilka Waszych piosenek trafia na listy przebojów, ludzie je znają. No jest dobrze.
- Po czterdziestce zaczynasz wchodzić w politykę. Zaczynasz od członkostwa w honorowym komitecie popierającym kandydaturę Tuska na prezydenta oraz od wsparcia Gronkiewicz-Waltz w wyborach samorządowych. Ale to tylko epizod, bo szybko skręcasz w prawo. Daleko w prawo.
- Jeszcze przed pięćdziesiątką zaczynasz popierać Marka Jurka. Chwilę później podpisujesz się pod listem otwartym przeciwko warszawskiej paradzie równości, organizowanym przez jedną z prawackich fundacyjek, pod patronatem Instytutu Skargi, który niedługo potem założy Ordę Jurnych.
- Bierzesz także udział w antyaborcyjnej akcji “Uratuj świętego”, organizowanej przez tzw. środowiska pro-life. W wywiadzie dla Gościa Niedzielnego wyjawiasz, że sprzeciwiasz się aborcji, odkąd jako młody chłopak obejrzałeś pełen manipulacji film “Niemy krzyk”, jasno dając tym samym do zrozumienia, że jesteś dokładnie tym typem człowieka, który łyka takie kłamstwa jak młody pelikan, a potem puszcza je w obieg jako dogmat. Ta cecha twojego kwestionowanego powszechnie charakteru da o sobie znać jeszcze wielokrotnie.
- Objawiasz się nie tylko jako przeciwnik aborcji, ale też adopcji dzieci przez homoseksualistów. Przez jakiś czas angażujesz się w organizowany przez faszystów Marsz Niepodległości, ale to tylko preludium do prawdziwej kariery politycznej.
- Zaczynasz w wieku 50 lat od zainicjowania antysystemowego ruchu zmieleni pe el. Postulujesz zmianę ustroju, oddanie władzy w ręce obywateli, zbudowanie “silnych ośrodków ruchu obywatelskiego”. Ponieważ intelektualnie nie jesteś w stanie przygotować jakiegoś poważnego programu, postanawiasz promować trzy proste postulaty, które mają rzekomo zapoczątkować rewolucję. Chcesz “skończyć z partiokracją” i intensywnie agitujesz za referendami, ale Twoim prawdziwym konikiem są jednomandatowe okręgi wyborcze. W rzeczywistości to rozwiązanie betonuje scenę polityczną i jest jawnie sprzeczne z postulatem zniszczenia “partiokracji”, ale to nie przeszkadza ci przedstawiać go jako cudownej recepty na wszystkie polskie choroby.
- Osiągasz pierwszy sukces. W twoje niczym niepodparte banialuki uwierzyło trzy miliony wyborców, którzy oddali na Ciebie głos w wyborach prezydenckich. W drugiej turze stajesz przed pierwszym dorosłym wyborem politycznym w swoim życiu - kogo poprzeć. Ponieważ udajesz antysystemowca, nie popierasz nikogo, de facto umożliwiając Adrianowi zwycięstwo i zapoczątkowanie Rewolucji Wstawania z Kolan. O tym, czy twój ruch był dogadany z Partią, wiesz tylko ty.
- Idąc na fali swojej popularności, zakładasz partię polityczną, która ma wreszcie przeprowadzić rewolucję. Ponieważ jesteś naiwnym jak dziecko rockmanem bez absolutnie żadnego doświadczenia politycznego, w kleconym na prędko ugrupowaniu znajdą się różni skrajniacy i szaleńcy, od Korwina, przez byłych LPR-owców i ludzi Marka Jurka, po brunatnych nacjonalistów. Cel uświęca środki, wiadomo. Osiągasz zatem sukces drugi: dostajesz się do Sejmu. twój ruch dostaje ponad 1,3 miliona głosów, stajesz się trzecią siłą polityczną w Polsce, wprowadzasz do Sejmu 42 posłów.
- Nastaje Dobra Zmiana, a ty zaczynasz się staczać. Pierwsi posłowie odchodzą po ledwie kilku miesiącach, za nimi wkrótce idą następni. W czasie gdy Partia przeprowadza rewolucję ustrojową, ironicznie realizując twoje postulaty, ruch rozsypuje ci się w rękach. Zbieranina różnych prawicowych ekstremistów zasila szeregi Partii lub czekającej na swój moment Konfederosji. To dzięki tobie w Sejmie są jawni faszyści.. To między innymi dzięki tobie, Lewicy zabrakło kilkudziesięciu tysięcy głosów do przekroczenia progu, co dało Partii większość. Wreszcie to twoi ludzie zapewniają Partii stabilny przypływ nowych posłów, pozwalając jej tę większość utrzymywać. Jesteś cichym pomocnikiem reżimu, nawet jeśli jeszcze tego nie rozumiesz.
- Pod koniec kadencji masz ledwie kilku posłów, a twoje antysystemowe postulaty są obiektem gorzkich żartów. Nie przeszkadza ci to jednak dalej udawać jedynego sprawiedliwego, rewolucjonisty, który odda władzę ludziom. Zbliżają się kolejne wybory, a Partia do spółki z Kościołem odpala importowaną z Rosji kampanię dezinformacyjną o Światowej Organizacji Zdrowia, która ma niby uczyć dzieci mastrubacji. Nie zapominasz o “Niemym krzyku” i łykasz to kłamstwo ze smakiem, opowiadając w telewizji jak drżysz na myśl o onanizujących dzieci przedszkolankach. Znowu jesteś elementem partyjnej gry. Znowu nie zdajesz sobie z tego sprawy.
- Masz 56 lat, gdy wybory przynoszą ośmieszenie twojego ruchu. Przyklejony do PSL-u, wciskasz do Sejmu kilka osób. W miarę jak oni odpływają do Partii, ty odpływasz do krainy złudzeń i fantazji. W tej krainie jesteś ciągle znaczącym politykiem, trybunem ludowym, który może stawiać warunki Prezesowi, domagać się rewolucji (ale nie tej, która ma miejsce, bo ta ci nie przeszkadza), wymuszać jakieś zmiany, “reformować system od środka”. W miarę upływu czasu, nawet do twojego przeżartego egocentryzmem mózgu dociera, że nikogo nie obchodzisz, wielu żenujesz, a wszystkich bawisz. Olśniewa cię, że Prezes traktuje cię jak rzecz, taką wajchę, dzięki której ma te dodatkowe trzy głosy. Bez mrugnięcia okiem mówisz o tym koledze, który cię nagrywa i puszcza to w świat. Niespecjalnie się tym przejmujesz, bo już się pogodziłeś ze swoją zdegradowaną pozycją. I postanawiasz iść z prądem.
- Zakładasz Fundację. Nieważne czym się zajmuje, ważne, że jest twoja. Dzwonisz do Partii i mówisz, że dojrzałeś do dorosłej rozmowy i deal jest prosty. Fundacja ma dostać hajs, ty miejsce na liście, a w zamian twoje trzy głosy pozostaną lojalne teraz i na wieki wieków amen. Partia przyjmuje propozycję z radością, bo docenia korupcyjną szczerość swoich partnerów. Hajs szybciutko przychodzi na konto, a ty jesteś wreszcie bezpieczny.
- Masz 60 lat. Przez 20 lat bawiłeś się w muzykę. Przez kilka lat usilnie próbowałeś wejść w wielką politykę. Nagle zaskoczyło i osiągnąłeś dwa spektakularne sukcesy. Mogłeś je zdyskontować i być prawdziwym politykiem, coś zmienić, wpłynąć jakoś pozytywnie na rzeczywistość. Zamiast tego, przez osiem lat siedziałeś na d⁎⁎ie i patrzyłeś jak uzbierany na wyborach potencjał przelatuje ci przez palce, jednocześnie gardłując ciągle o rewolucji i obalaniu systemu. Gdy nawet dla ciebie stało się jasne, że stałeś się jego częścią, pogodziłeś się z tym i postanowiłeś przynajmniej czerpać z tego profity. Byłeś gotowy pójść na każdy deal i sprzedać się już do końca. Byłeś doskonałym nabytkiem dla Partii.
- Masz 60 lat i za miesiąc ponownie dostaniesz się do Sejmu z listy najbardziej systemowej partii w III RP. Przez następne cztery lata będziesz sobie żył za państwowe, pieniążki do Fundacji będą dalej płynęły, podobnie jak tantiemy ze starych szlagierów. Raz na jakiś czas udzielisz wywiadu, w którym pogrozisz Prezesowi palcem i przypomnisz, że jesteś rewolucjonistą, który nie idzie z nikim na kompromisy. W swoim umyśle nigdy nie zdradziłeś.
Wygrałeś. Nie musisz nic, a hajs się zgadza.
Nazywasz się Paweł Kukiz. I to jest historia twojego godnego najbrudniejszych podłóg sukcesu.
#jebackukiza #jebacpis #polityka #wiadomoscipolska #putinowskapolska
(Tekst nie mój, źródło: Doniesienia z putinowskiej Polski na fb)
