Ostatnio usłyszałam, jak mój brat mówi w stosunku do mojego męża: "Ona bardziej kocha psa niż Ciebie". Mój mąż odpowiedział mu coś w stylu: "Żeniąc się z nią wiedziałem, że będę na drugim miejscu."
Kocham mojego męża i jestem z nim bardzo szczęśliwa. Ale.. zawsze coś musi być, prawda?
Niewiele pamiętam z życia sprzed posiadania psa, choć miałam wtedy ponad 14 lat. Po prostu nie i koniec. Jest to czas podstawówki i części gimnazjum, z której niewiele pamiętam nie dlatego, że było to dla mnie traumatyczne, czy miałam trudne dzieciństwo, bo nie miałam. Po prostu nie pamiętam, nie wiem dlaczego. Aktualnie większość z moich radosnych chwil jakie posiadam, sprzed poznania męża wiąże się z moim psem. Spacery, bieganie, zwiedzanie.. Jak skończyłam 21 lat, przez problemy osobiste zaczęłam pić alkohol, nie nałogowo, czasem weekendowo piwo. Zdarzało mi się upić na smutno i na wesoło. I w każdej chwili był przy mnie mój pies. Czy się śmiałam, czy płakałam w jego futro był i nigdy nie oceniał. Moi rodzice zawsze wpędzali mnie w poczucie winy, bo wypiłam i jestem radosna, jakby to było coś złego. Nie szlajałam się, nie puszczałam czy cokolwiek, po prostu wróciłam w dobrym nastroju, bo pogadałam z przyjaciółmi, odstresowałam się i było źle, bo w ogóle jak ja mogłam. Z przyjaciółmi wchodząc na różne tematy, różnie się to kończyło, albo śmiechem albo wspólnym płaczem, bo było nam ciężko - każdy miał swoje problemy. I zawsze ten sam dołek moralny, bo wypiłam i za dobrze się bawiłam. Całe życie żyje w przekonaniu, że niewolno mi się napić i dobrze bawić bo to jest złe, bo tak nienależy i kobiecie tak nie przystoi. Siostra mogła wszystko, a ja ta młodsza nie mogłam nic, bo zawsze byłam wpędzana w moralniaka.
Aktualnie mam męża, a to się dalej za mną ciągnie. Nawet jak się dobrze bawię bez alkoholu, to mam poczucie, że to jest złe, bo jestem kobietą i nie mam do tego prawa. I choć mój mąż, nie ma takiego podejścia, to ciężko mi się pozbyć poczucia winy, gdy choć przez chwilę się dobrze bawię. Do tego widzę, że jest jakby trochę rozczarowany (?), że wolę psa, choć to jest wszystko po⁎⁎⁎⁎ne.