Ok, ale popatrzcie.
- Taki Macierewicz zlikwidował wywiad i kontrwywiad wojskowy, opierając to na zarzutach, które potem okazały się nieprawdziwe. Zatem nie "zlikwidował, by naprawić", tylko po prostu "zlikwidował". W ich miejsce stworzył nowe służby, gdzie zatrudniał harcerzy, prawackich publicystów, kolegów z jakichś gówno-gazet i cywilów bez doświadczenia. Komu to sprzyjało? Wiadomo.
- W efekcie nie tylko zniszczono służby, ale upubliczniono ich wrażliwe dane w tzw. raporcie WSI. Coś, co normalne kraje trzymają w sejfie, Polska normalnie puściła w obieg. Zrobił to Macierewicz. Na czyją korzyść? No szanujmy się.
- Zanim to zrobił, kazał przetłumaczyć raport na rosyjski. Zlecił to niejakiej Irinie Obuchowej-Zielińskiej, która pracowała wcześniej dla kontrolowanego przez radzieckie służby Intouristu. Obuchowa miała prawo wstępu do budynków SKW, a oficerowie dowozili jej dokumenty do mieszkania na mokotowskim "szpiegowie". A nawet nie była tłumaczką przysięgłą. Aha: krótko potem, jej raport wyciekł w rosyjskim internecie. To się komentuje samo.
- Równolegle, Macierewicz zrobił wiceministrem obrony narodowej Jacka Kotasa. Gościa, który przez lata dyrektorował szeregowi spółek Grupy Radius. Czyli był osobistym podwładnym (a prywatnie: przyjacielem) Roberta Szustkowskiego, gościa, który dyrektorował polskiej filii mafijno-FSB-owskiego banku. Wyrażenie "delegatura wywiadu" nasuwa się samo. Kotas dostał dostęp do informacji niejawnych, choć nie powinien.
- Gdy Partia przegrywała wtedy wybory, ludzie Macierewicza weszli do SKW i - usiądźcie i odstawcie szklanki - zajebali całą bazę operacyjną. Tak, to się stało, było śledztwo, są kwity. Ludzie Macierewicza weszli do SIEDZIBY KONTRWYWIADU WOJSKOWEGO i tak po prostu SKOPIOWALI ICH BAZĘ DANYCH. Wzięli twarde dyski i sru, tyle ich widziano. Gdy je oddali rok później, okazało się, że nie były zabezpieczone przed kopiowaniem. Ciekawe, któż to mógł je dostać.
Cóż, pewnie nigdy się nie dowiemy, ale podejrzewam Maltańczyków.
- A skoro Macierewicz jest wiceprezesem Partii, to czy komisja nie powinna zbadać, czy przypadkiem nie wpływa w ten sposób na politykę rządu?
- W 2009 roku, Adam Glapiński, wieloletni przyjaciel Prezesa i współzałożyciel Porozumienia Centrum, postanowił zmienić chatę na większą. I tak się zabawnie złożyło, że z tysięcy luksusowych domów w okolicach Warszawy, wybrał akurat ten należący do Szustkowskiego. Przypomnę, byłego dyrektora mafijno-FSB-owskiego banku. Ale on tej rezydencji nie kupił, tylko ją zamienił na swój stary dom. A że nowy był wart 3 lub 4 miliony więcej? To pewnie przypadek. W jaki sposób Glapa spłacił (lub spłaca) ten kilkumilionowy prezent? Nie wiemy, bo oczywiście ta komisja tego nie zbada.
- Podobnie nie zbada udziału Rosjan w aferze taśmowej, która pomogła Partii dojść do władzy. Wydawać by się mogło, że fakt, iż ludzie Mariusza Kamińskiego wzięli ruskie taśmy od tego idioty Falenty, by uderzyć nimi w poprzedni rząd - jest dość oczywistym "działaniem pod rosyjskim wpływem", ale widocznie nie.
- A skoro już o dojściu Partii do władzy, to Wysoka Komisja mogłaby zbadać, czemu właściwie Antoni Macierewicz PO RAZ K⁎⁎WA DRUGI dostał prawo niszczenia polskiego bezpieczeństwa. I czy na przykład jego włamanie do Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO, które miało miejsce ledwie miesiąc po zaprzysiężeniu, no więc czy to włamanie nie jest przypadkiem dość jasnym objawem rosyjskich wpływów? Wydaje mi się, że gdybym przeczytał coś takiego o, powiedzmy, Bułgarii, to konkluzje miałbym jasne. Tymczasem w Polsce udajemy, że to się nie stało.
- Aha, no i może Wysoka Komisja spytałaby, dlaczego Macierewicz w kilka miesięcy usunął z wojska kilkuset generałów i pułkowników. Tak pytam dla kolegi. Bo to pewnie nie jest w ogóle ważne, w końcu to tylko wojsko, zresztą szybko zastąpiono ich ekspresowo awansowanymi ludźmi bez doświadczenia, po weekendowych kursach. A nawet jak jest, to heeeej, ale SIkorski palił papierosy z Ławrowem, a za Peło Amerykanie chcieli resetować stosunki z Rosją.
- Wysoka Komisja zechciałaby też zbadać, czemu w 2015 roku w MON nagle pojawił się desant ludzi z NCSS - prywatnej fundacji założonej przez wspomnianego już wcześniej Jacka Kotasa. Pytam bez powodu. W końcu widocznie sytuacja, w której podwładny i przyjaciel dyrektora mafijno-FSB-owskiego banku zakłada fundację promującą Gieostriatiegię, a jego były protektor wciąga do MON bodaj sześciu "ekspertów" z tej fundacji - no więc widocznie to jest k⁎⁎wa bez znaczenia. Podobnie jak to, że prezes owej fundacji został wiceministrem.
- Albo to, że drugim wiceministrem został gość, który razem z onucami z partii Zmiana pojechał obserwować rosyjskie wybory w 2012 roku, po czym wrócił oznajmić, że są one bardziej demokratyczne od polskich.
- Wysoka Komisja mogłaby kompleksowo zająć się też sprawą Ordo Iuris. Jestem prostym blogerem, ale informacje o udziale OI w kierowanej przez Kreml międzynarodowej sieci patokonserwatystów - są powszechnie dostępne. To, w jaki sposób owa sieć wpływa na opinię publiczną w państwach Zachodu - również. Szczególnie polecam zainteresować się posłami i politykami Partii i okolic, którzy na spotkaniach owej sieci bywali. A także członkami OI, którzy odnaleźli się potem w kilku ministerstwach, gdzie tworzyli prawo. Wydaje mi się, że wyczerpuje to znamiona "bycia pod rosyjskim wpływem", ale to już Wysoka Komisja stwierdzi.
Albo i nie.
#putinowskapolska #wiadomoscipolska #jebacpis #polityka #bekazpisu
(tekst nie mój, źródło: Doniesienia z putinowskiej Polski na fb)
