Od kilku dobrych lat ma miejsce coś co ja nazywam ugrzecznianiem i infantylizowaniem popkultury. Chodzi mianowicie o produkowanie dzieł w których unikano by kontrowersyjnych tematów i motywów by nikogo przypadkiem nie urazić lub nie zbulwersować. Stały za tym przede wszystkim korporacje którym bardzo zależało by ich produkty docierały do jak największej ilości ludzi. W efekcie jednak dzieła stawały się coraz bardziej nijakie i nudniejsze.
Drugą grupą która stoi za próbą ugrzecznienia popkultury są różnego rodzaju progresywni aktywiści i dziennikarze narzekający, a to na rzekome uprzedmiotowianie kobiet w grach, a to na zbyt niską reprezentacje danej mniejszości w danym filmie i na inne tego typu bzdury. Zwykle lewica przerzuca odpowiedzialność za to zjawisko na prywatne firmy, ale uważam, że te działają z aktywistami w pewnej koegzystencji.
Środowiska konserwatywne też mają swój udział w tym procesie. Wystarczy tu przytoczyć przykład organizacji Collective Shout która została założona przez Melindę Tankard Reist, australijską konserwatywną działaczkę polityczną, pisarkę, feministkę antyaborcyjną i działaczkę antypornograficzną. Wywierali oni chociażby nacisk na Vise/Mastercard i PayPal by ci wywarli wpływ na Steam i Itch.io. by skłonić ich usuwania pewnych gier z tych platform. Współpracowali oni z inną, konserwatywną organizacją, a dokładniej NCOSE w tym celu.
Mnie to osobiście niepokoi bo po pierwsze jest to jednak ograniczanie wolności słowa i swobody artystycznej, a po drugie takie ugrzecznienie wszystkiego przynosi więcej szkód niż pożytku. To, że w kulturze pojawiają się kontrowersyjne treści jak śmierć, seks, gwałt, morderstwo, porwanie, zdrada, oszustwo, złodziejstwo i wiele innych rzeczy oswaja ludzi z mroczną stroną życia która mimo wszystko istnieje. Sztuka powinna sublimować największe ludzkie lęki i najbardziej niepokojące pragnienia co pozwala osiągać katharsis. Teraz jest to ludziom odbierane.
#przegryw #gry #anime #manga #filmy #antykapitalizm
