Od czasu do czasu pojawiają się newsy, że jakiś pitbull, czy inna rasa dla patolstwa, kogoś tam zaatakowała.
Zawsze mi się wydawało, że to niefortunny zbieg okoliczności - niezrównoważony pies, właściciel skrajny patus. No ale właśnie wydawało mi się.
Idę dziś przez osiedle, kawałek przede mną idzie Karynka z takim Puszkiem. Zero kagańca, po c⁎⁎j.
No i nagle Puszek coś obczaił na horyzoncie i jak szedł, tak poleciał. Karynka jebneła orła na ziemię i zanim się zebrała, to pies już dobre 100 metrów od niej. Leci za nim, drze ryja, a puszek wyjebane. I tak znikli na horyzoncie.
Mam nadzieję, że nie przeczytam, że znowu ktoś został pogryziony. W zasięgu wzroku ludzi chyba nie było, więc może wiewiórkę obczaił, czy coś.
Naprawdę strach chodzić po osiedlach.
I tak się zastanawiam, naprawdę jest tak ciężko coś z tym zrobić? Jak jest ptasia grypa, to potrafią gazować drób tysiącami, a tu nie można sobie dać rady z agresywnymi rasami? Nie kumam tego.
#hydepark #patologiazmiasta #psy

