Obóz stoicki
Pod bramą żelazną biegły tam tory,
na bramie był napis „Momento mori”.
– w taki właśnie sposób poeta opisywał później to miejsce, które odcisnęło swoje mroczne piętno na historii miasta Grudziądza.
Dawno temu w tym miejscu znajdował się Fort Wielka Księża Góra. Później wybudowano na jego miejscu kosmodrom. Grudziądzki Program Kosmiczny został w końcu porzucony z racji tego, że nigdzie w kosmosie nie udało się znaleźć wody, nie było więc sensu kolonizować innych planet, jeśli nie dało się nikogo na nich utopić. Infrastruktura kosmodromu została jednak wykorzystana – zaaranżowano ją na najnowocześniejszą na świecie fabrykę parówek. Fabryka upadła. Upadła z racji tego, że produkowane w niej parówki okazały się tak podłej jakości, że nawet psy po ich obwąchaniu tylko wzruszały ramionami. Miejsce stało przez jakiś czas opuszczone aż do tego dnia, kiedy zjawiły się w nim oddziały grudziądzkiej organizacji SS.
Stoikom Seneki przewodził Marek Plusk, a jego przydupasem był Jerzy Ostrowski. Plusk uznał, że opuszczona fabryka parówek będzie idealnym miejscem na stworzenie stoickiej utopii – nic tak nie przypominało o śmierci jak znajdujące się tam szafy pancerne wypełnione grubymi tomami akt związanych z pozwami, jaki wnosiły rodziny ofiar, które śmiertelnie zatruły się wyrobami firmy. Członkowie sekty przystąpili więc do działania.
Na początku nie było ich wielu. Ci, którzy z własnej podążali za słowem Cesarza Pluska zostali zaordynowani do aranżacji budynków na potrzeby jego wizji. Sam Plusk zaś martwił się nielicznością swoich wyznawców.
– Przecież nie masz wpływu na to w co ludzie wierzą, no to czym się przejmujesz? – mówił mu Ostrowski.
– Nie mam?! Nie mam?! Ja k⁎⁎wa nie mam?! No to jeszcze zobaczymy! – odpowiedział tamtego dnia Plusk, w którego głowie już rodził się plan.
Plan ten był szczególnej wagi, dlatego Plusk zdecydował się wykonać go osobiście, do pomocy zabierając ze sobą tylko zaufanego Ostrowskiego. Pewnej nocy, kiedy Grudziądz już spał, wybrali się do centrum. Rozmontowali część tramwajowego torowiska, a wyrwane z ziemi szyny położyli w taki sposób, że linia kończyła się teraz w założonym przez nich obozie. Następnego dnia rano zaspany motorniczy wiozący równie zaspanych Grudziądzan do pracy nie zauważył zmian i przywiózł dwa pełne wagony przyszłych mimowolnych wyznawców do obozu Pluska. Fort został otoczony przez kordony policji, a po długich negocjacjach stanęło na tym, że w zamian za zwrot tramwaju wraz z motorniczym Plusk może sobie zatrzymać resztę pasażerów. W zakładach pracy na miejsca uwięzionych zostali przyjęci ci, którzy do tej pory pozostawali bez pracy i w ten właśnie sposób rozwiązał się jeden z problemów Grudziądza – Grudziądz stał się miastem z najniższą stopą bezrobocia w całym kraju.
W obozie zaś życie biegło według zasad ustalony przez Pluska. Zasady te nie były jakoś szczególnie uciążliwe, tyle tylko, że związane były ze stoickim sposobem postrzegania świata. Nie została wprowadzona cenzura – wolno było rozmawiać o wszystkim, tyle tylko, że każdą rozmowę należało kończyć słowami „no i co z tego, jak i tak wszyscy umrzemy”, które to słowa szybko stały się obozowym pożegnaniem. Plusk wprowadzał też do życia mieszkańców obozu elementy umartwiające, a wprowadzał je po to żeby mieszkańcy z większą niecierpliwością wyczekiwali śmierci, która to miała ich od tych umartwień wybawić. W tym celu został przez cesarza wydany edykt zabraniający przybierać jakąkolwiek inną pozycję niż pozycja stojąca. Zabronione było siedzenie, zabronione było też leżenie. Mieszkańcy obozu jedli na stojąco, załatwiali potrzeby fizjologiczne na stojąco i nawet spali na stojąco, wzorem konia, na którym siedział Marek Aureliusz, a którego to konia uwieczniono na jego konnym pomniku znajdującym się na rzymskim Kapitolu.
– Dzień dobry – powiedział pewnego dnia Ostrowski, wchodząc do gabinetu Pluska.
– Żeby umrzeć – odpowiedział Plusk tradycyjnym obozowym pozdrowieniem, po czym zadał Ostrowskiemu pytanie: – Dlaczego, mój drogi Jerzy, ten napis nad bramą jest z błędem, k⁎⁎wa jego mać, pytam się spokojnie?!
– Ja zamówiłem dobrze, mogę ci pokazać kwity. A że wykonawca zrobił co zrobił, no to na to przecież nie miałem żadnego wpływu. Zresztą teraz trudno byłoby już to naprawić – odpowiedział Ostrowski, a Plusk mu przytaknął, choć całkowicie uspokoił się dopiero po trzech dniach.
Ostrowski rzeczywiście miał rację twierdząc, że pomyłkę trudno byłoby naprawić, Wisła bowiem w tamtym czasie ponownie zmieniła swój bieg. Grudziądz stał się wyspą z dwóch stron otoczoną wodą – zniknęło jezioro Tarpno, które stało się częścią wschodniego koryta podzielonej rzeki, a sam stoicki obóz znajdował na powstałej na tej odnodze łasze. Został oddzielony nie tylko od Grudziądza, ale i od całego świata.
– W sumie to dobrze się złożyło. Problem sam się rozwiązał. – podsumował Plusk, bo zdarzało się, że ludzie nie chcieli poddać się jego naukom, nie chcieli przy każdej wykonywanej czynności myśleć o tym, że kiedyś umrą, nie chcieli po stoicku spać na stojąco i w związku z tym zdarzało się, że uciekali z obozu. Plusk nie przewidział jednak jednego. Zrozpaczeni ludzie zamiast pamiętać o śmierci woleli rzeczywiście umrzeć. W tym celu sami topili się w opływającej obóz rzece.
– Nie no, k⁎⁎wa! Jak wszyscy się utopią, to kto będzie wtedy pamiętał o śmierci?! – pieklił się Plusk. – Przecież w życiu nie chodzi o to żeby umrzeć, tylko żeby o pamiętać o śmierci, a jak tu pamiętać o czymkolwiek, kiedy się już nie żyje?
I myślał Plusk, myślał intensywnie, aż pewnego dnia wymyślił. Wykorzystując jedną z pozostawionych po upadku Grudziądzkiego Programu Kosmicznego rakiet udał się do siedziby Związku Kajakarzy, gdzie zakupił zapas kamizelek ratunkowych. Na wzór średniowiecznych pokutników ubranych we włosienice, mieszkańcy obozu zostali przez Pluska przyobleczeni w te kapoki, które Plusk osobiście spiął kłódkami tak, żeby nie dało się z nich wyswobodzić. Oczywiście pojawiły się narzekania – mieszkańcom obozu było w tych kapokach niewygodnie.
– Głupcy! – grzmiał Plusk w czasie swoich codziennych przemów na Forum Grudziądzanum. – Głupcy! Czy nie rozumiecie, że przez noszenie tych kamizelek będziecie z jeszcze większym zapałem wyczekiwać śmierci? Czy nie rozumiecie, że to wszystko dla waszego dobra? Nie tylko nie zapomnicie dzięki tym kamizelkom o tym, że kiedyś umrzecie, ale będziecie też z większą nadzieją tego momentu wyczekiwać, śmierć bowiem będzie dla was nie tylko wybawieniem od tych wszystkich trosk, jakie mieliście do tej pory, ale i od tej nowej troski w postaci kamizelki, którą teraz na sobie nosicie!
Mieszkańcy obozu mieli jednak swój rozum. Domyślili się rzeczywistego powodu jaki kierował ich cesarzem każącym im nosić te niewygodne kamizelki i właśnie dlatego w obozowej gwarze taki kapok nazywał się antyutopia.
***
1015 słów.
***
#naopowiesci
#zafirewallem