Tak, powiedziałem to! C⁎⁎j mnie obchodzi, że kontrowersyjne, to w końcu jest #animedyskusja do jasnej cholery, więc będę dyskutował!
Tak, pierwszą serię wspominam zdecydowanie lepiej. Prosty, klarowny świat, genialnie zresztą pokazany, rozwój postaci na każdym kroku, wiadomo co jest co i co ważniejsze - poziom trzyma przez cały sezon. Oczywiście nie licząc fillerów, które były durne w c⁎⁎j i zajmowały całą końcówkę.
Shippuuden był inny. Ten zaczął k⁎⁎wa z grubej rury, na pełnej piździe. Ten klimat początku Shippuudena jest porównywalny tylko i wyłącznie z klimatem pierwszych odcinków Bleacha. Ciężko, poważnie, mrocznie. Potem było już tylko lepiej - walka na moście Nieba i Ziemi, czy wreszcie walka z Painem. Zwieńczenie rozwoju Naruto, który dotarł do miejsca, w którym nie potrzebuje żadnej bestii, żeby zdobywać świat. Fenomenalny rozwój postaci. Fenomenalny rozwój serii.
A potem
A potem to wszystko pieprzło.
Od ostatniego rasengana walki z Painem aż po sam koniec w moich oczach ta seria tylko upadała, przy okazji niszcząc cały obraz świata, który budowała wcześniej. Bestie już nie są bestiami, trzy podmiany głównego antagonisty, przebaczenie win z powietrza i bogowie kosmici. Dolicz do tego zapomniane wcześniej fillery stanowiące pół sezonu (41% dla obu sezonów, ale w Shippuudenie wpakowane między odcinki wielkiej wojny, więc bardziej rzucające się w oczy) i masz kanapkę żalu i niesmaku której przełknąć nie mogę do dziś.
Dla mnie ta seria upadła tak daleko, że w locie minęła poziom swojej pierwszej odsłony i patrzy na nią od dołu.
A Boruto to dodatkowa kotwica ciągnąca ją dalej na dno, której nawet nie mam serca sobie zrobić.
#anime

@boogie tak jak powiedziałeś, że nie skończyłeś, tak sobie przypomniałem, że ja też XD
Też oglądałem na bieżąco. Jak sobie zrobiłem prawie pół roku przerwy, tylko po to, żeby wrócić do oglądania i dowiedzieć się, że zaraz po fillerach są kolejne fillery, to zostawiłem to w pizdu i usiadłem do mangi. A że była jaka była, to nawet mi nie zależało, żeby to kurwa gówno obejrzeć potem XD