#naopowiesci #tworczoscwlasna #zafirewallem
Cicho, bo "Sławosz" mówi
Był czwartkowy wieczór, pub „Pod Lewitującym Kurczakiem” pękał w szwach. Nad barem wisiała stara plazma pokazująca mecz Ekstraklasy, Radomiaka z Pogonią, gdzie debiutował H⁎⁎a, mimo to nikt nie oglądał. Wszyscy siedzieli przy stoliku pod ścianą, gdzie Sławosz Uznański – astronauta, bohater narodowy i człowiek, który „przeżył stację kosmiczną” – właśnie kończył drugie piwo i zaczynał trzecią historię.
– No i wtedy mówię do Władimira: „To nie może być guzik do ekspresu! Ma naklejkę: 'Nie dotykać – tunel czasoprzestrzenny'!”
– I co zrobił? – zapytał Mirek, inżynier od klimatyzacji, który najdalej udał się w podróż z Wrocławia do Włocławka i to przez pomyłkę.
– No jak to co? Nacisnął! Głupi rusek myślał, że to żart. Co też wygaduję "Rusek myślał"... dobre sobie. A ja? A ja zrobiłem krok w bok, bo wiesz… mam refleks. Trochę jak Bruce Lee, tylko lewitujący.
Sławosz zrobił dramatyczną pauzę i upił łyk piwa, niczym z kosmicznej karafki.
– I co, teleportował się? – zapytał Paweł, który raz pracował przy kablu światłowodowym i teraz uważał się za eksperta od wszystkiego, co zawiera słowo „kwantowy”.
– Nie teleportował. On… się odwrócił i powiedział: „O, chyba działa”, po czym cała stacja się zawinęła. Dosłownie. Takie fiuuuu, jakbyś próbował złożyć Ikea Pax bez instrukcji i wszystko się nagle samo poskładało.
– A ty?
– Ja zostałem. Bo byłem akurat w tej jednej części, która – uwaga – została wyjęta z czasoprzestrzeni. Później dowiedziałem się, że to specjalnie wytworzona "komora idiotyzmu", która ma chronić wszechświat przed rozpadem.
– Czyli… wszyscy zginęli?
– W cudzysłowie: „zniknęli z naszej rzeczywistości”. W praktyce: zginęli jak muchy w mikrofali. Ale ja przeżyłem, bo – i to jest kluczowe – byłem zajęty robieniem selfie z konserwą gulaszową. Specjalne wyzwanie na hejto.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Tylko Grzesiek, lokalny filozof i kierowca Ubera, zmarszczył czoło.
– Ale czekaj. Tunel czasoprzestrzenny? Co to w ogóle znaczy?
– To znaczy, Grzesiu, że jak naciśniesz guzik, który wygląda jak coś z filmu „Odyseja Kosmiczna”, to może ci się rozwarstwić istnienie. Prosta sprawa. Przenosisz się do innego wymiaru. Albo odpala ci się mikrofalówka. Różnie z tym bywa.
– I co zrobiłeś potem?
– Wyszedłem na zewnątrz. W sensie… na zewnątrz komory idiotyzmu. Nie była już na żadnej orbicie. Zamiast tego… unosiła się w czymś, co wyglądało jak basen z żelków Haribo i zniekształconych Chopinów. Grawitacji nie było, ale mózg próbował to zrozumieć jakby szukał puenty dowcipu w Familiadzie.
– I przetrwałeś?
– No właśnie. Oto najpiękniejsze: nic mi nie było, bo – tu się trzymajcie – Polak jest tylko szumem w kosmosie. Ja tam byłem tak nieistotny, że żadna siła nie chciała się mną zająć. Te wymiary, tunele, kwantowe bajery – one eliminowały tylko „poważne byty”. A ja byłem tylko gościem w skarpetkach z Batmanem, który gadał sam do siebie. Kosmos uznał: „eee, zostaw go, to tylko Sławosz”.
Piotrek, który jeszcze się nie odezwał, wyjąkał:
– Ale jak wróciłeś?
– A, no to jest najlepsze. Po trzech dniach w tej haribowej rzeczywistości – zjadłem wszystkie unoszące się konserwy, gadałem z przelatującym filtrem powietrza, którego nazwałem "Zenon" – pojawiła się sonda. Taka jak z filmów. Migająca, latająca, z dźwiękiem bziuuu. Przekazała mi wiadomość: „Gratulacje. Zdałeś test. Ludzkość gotowa na kontakt.”
– Czekaj… test?
– No! Cała stacja była symulacją! Eksperyment stworzony przez istoty wyższe. Sprawdzali, czy którykolwiek człowiek będzie na tyle bystry, żeby nie naciskać czerwonego guzika z napisem NIE NACISKAJ. A jak będzie – czy przynajmniej się uratuje. I wiecie co? Zostałem jedynym człowiekiem w historii, który przetrwał Kontakt z Głupotą w Warunkach Zerowej Grawitacji.
– I co się stało potem?
– Wysłali mnie na Ziemię. Przez inny tunel. Taki jak w pralce wirnikowej, tylko bardziej z duchowym wymiarem. I wylądowałem… w Częstochowie. Nago. Na wieży Jasnej Góry.
– A NASA, a ESA?
– Udają, że nic się nie stało. Wiecie… budżety, polityka, tajne sprawy. Ja im powiedziałem: „Nie ma sprawy, możecie zatuszować, ale przynajmniej nazwijcie cokolwiek moim imieniem.” I wiecie co? Teraz oficjalnie w planach ISS 2.0 jest „Stacja Uznańskiego – Strefa Przetrwania Idiotyzmu".
W pubie zapadła cisza.
– Ty, Sławosz… – odezwał się nagle Mirek – a może ty to wszystko wymyśliłeś, co?
Sławosz uśmiechnął się pod nosem, wyjął z kieszeni zdjęcie: selfie z kosmiczną konserwą, podpisane „Dla Zenona, najlepszego kompana oddychania – S.U.”
– Mirek, jakbyś przeżył rozmowę z filtrem powietrza przez trzy dni, też byś chciał, żeby ci ktoś wierzył.
I wziął kolejny łyk piwa, po czym wyjął broń i wymierzył w kompanów.
– Prawda była tylko częściowa. To co słyszeliście opowiedziałem Trumpowi. On jest głupi, podobnie jak wy i uwierzył. Prawda jest taka, że tunel czasoprzestrzenny pozwolił zmienić bieg historii. Sławosza z nami nie ma, siedzi w więzieniu
Zapadła grobowa cisza.
Piotrek zagaił ponownie, tym razem jąkając się już nie bez przyczyny:
- To kim do cholery jesteś?
– Jestem Kajetan, Kajetan Poznański i wróciłem by zabijać.
Po czym rozpoczęła się masakra.

