Na Ukrainie.
Hello again. Na yt znalazłem komentarz wyjaśniający kulisy parcia na tą upośledzoną formę "w Ukrainie", no i zdecydowałem się przekleić tutaj. Może komuś da to do myślenia (raczej spowoduje obstrukcję, trudno). No ale do rzeczy:
Forma "wUkrainie" wzięła się z jednoosobowego protestu niejakiej Yulii Krivich w 2019 roku, która sobie wymyśliła właśnie taką formę gramatyczną (czy przypomniała, bo w czasach Mickiewicza funkcjonowała równolegle z "na", jednak z czasem zaniknęła, btw. forma "na" jest pozytywnym wyróżnikiem, stosujemy ją dla tych krajów, które są nam w jakiś sposób bliższe, zaprzyjaźnione, zapoznane, np. Węgry, a nawet pojawiające się spontanicznie w języku "na Chorwacji"). Tak - nikt z bodajże miliona Ukraińców obecnych wówczas w Polsce nie dołączył do jej protestu. Ale lewicująca prasa opisała to jako "ważne wydarzenie". Krivich jest skrajnie lewicową "aktywistką" współpracującą z Krytyką Polityczną. Jej pomysł trafił w gusta redakcji, bo umożliwiał wpychanie Polski w lewicową agendę "kajania się za grzechy kolonializmu, białej supremacji etc." - w tym przypadku jeszcze bardziej urojonych i kontrfaktycznych, niż w świecie zachodu. Ale pamiętajmy, według niejakiej Tokarczuk, "robiliśmy straszne rzeczy jako kolonizatorzy, właściciele niewolników, mordercy". Sławomir Sierakowski, redaktor naczelny KP, od tamtego czasu, za każdym razem, gdy jakaś inna, mniej radykalna redakcja użyła formy "na Ukrainie", atakował i wzywał do zmiany tej formy. I był zlewany nawet przez Gazetę Wyborczą, do czasu aż wybuchła wojna i wszyscy dostali małpiego rozumu. Według sondażu przeprowadzonego we wrześniu wśród Ukraińców przebywających w Polsce, 80% z nich nie przeszkadza forma "na Ukrainie". Moje przypuszczenie jest takie, że znacznej większości z pozostałych 20% również by ona nie przeszkadzała, gdyby nie to, że przeczytali w jakimś Onecie albo usłyszeli od jakiegoś pożytecznego idioty w rodzaju Wróblewskiego, że należy mówić "wUkrainie".

