Morskie farmy wiatrowe nie tylko zapewnią ekologiczną i tanią energię elektryczną dla polskiej gospodarki. Mogą również zwiększyć nasze bezpieczeństwo poprzez stworzenie wysuniętego w morze systemu wczesnego ostrzegania. Problem polega na tym, że jak na razie polskie Siły Zbrojne prawdopodobnie nie uznały tego za priorytet.
Traktowanie morskich farm wiatrowych (MFW) jedynie jako infrastruktury energetycznej jest dużym błędem. To, co ma być zbudowane w ramach aż dwudziestu oddzielnych inwestycji, może mieć przecież także ogromny wpływ na bezpieczeństwo całego Bałtyku oraz na morską świadomość sytuacyjną. Niestety, jak się okazuje, „może” ale nie „musi”.
Projektanci farm określając zakres prac biorą bowiem prawdopodobnie pod uwagę jedynie potrzebę zapewnienie tego, co chcą inwestorzy, a więc korzyści dla biznesu energetycznego. Natomiast w naturalny sposób nie myślą o tym, by zrobić coś więcej, np. dla systemu morskiego bezpieczeństwa, bo to wymagałoby wyasygnowania dodatkowych środków finansowych. A jeżeli nikt tych dodatkowych inwestycji nie wymaga, to po co je realizować?
Sprawa jest o tyle dziwna, że farmy wiatrowe muszą mieć jakiś system ochrony, ostrzegający (np. o tym, gdy ktoś pływa pomiędzy poszczególnymi wiatrakami lub prowadzi w ich pobliżu jakieś prace podwodne) i interweniujący, by takim działaniom zapobiec. Dotychczasowe operacje sabotażowe Federacji Rosyjskiej w odniesieniu do morskiej infrastruktury podwodnej na Bałtyku wyraźnie dowodzą, że sprawę tą należy traktować jak najbardziej poważnie i być zawczasu przygotowanym na ewentualną reakcję.
I tu się zaczyna problem. By system ochrony farm wiatrowych był skuteczny, konieczne jest stworzenie wraz z nimi systemu obserwacji, ostrzegania i reagowania. Wszystko jednak wskazuje na to, że żadna z firm realizująca inwestycje energetyczne w polskiej wyłącznej strefie ekonomicznej tak rozbudowanego systemu bezpieczeństwa nie zamierza wprowadzić. Wygląda to więc dokładnie tak, jakbyśmy budując na lądzie elektrownię atomową, zapomnieli o płocie, służbie monitorującej oraz grupie interwencyjnej (uzbrojonych strażnikach).
Tymczasem na morzu potrzeba dokładnie tego samego – no, może poza koniecznością stawiania płotu, bo to jest po prostu niemożliwe. Można jednak już zbudować system obserwacji i monitorowania sytuacji, np. montując na wybranych wiatrakach radary i głowice optoelektroniczne. Co ciekawe, ta część inwestowania w bezpieczeństwo MFW jest wbrew pozorom najtańsza i najłatwiejsza. O wiele trudniej jest już stworzyć system ostrzegania.
To tylko "zajawka" pełnego artykułu, który można znaleźć tutaj:
https://defence24.pl/polityka-obronna/zamknac-baltyk-dla-rosji-polska-nie-wykorzystuje-szansy
#wiadomoscipolska #newsydamwa <-- do czarnolistowania #energetyka
