Mit ameryki czyli krótka historia westernów część 1.
hejto.plWstęp
O to zapowiadany artykuł poświęcony jednemu z moich ulubionych gatunków filmowych czyli westernom. Przy okazji będzie to też analiza tożsamości amerykańskiej. Jak bowiem powszechnie wiadomo, westerny są swego rodzaju amerykańską mitologią. Mam więc nadzieje, że wpis ten was zaciekawi. Poza tym chciałem też klasycznie przypomnieć, że będą się pojawiać spojlery dotyczące omawianych tutaj filmów.
Klasyczne westerny i dusza ameryki
Jednym z pierwszych, znaczących klasycznych westernów był z pewnością Dyliżans z 1939 roku. Film wyreżyserował John Ford i zagrał z nim symbol tego gatunku, John Wayne. Było w nim zdecydowanie sporo elementów które ukształtowały ten gatunek później. Później wyszły kolejne ważne tytuły jak Miasto bezprawia, W samo południe, 15:10 do Yumy, Rio Bravo, czy Siedmiu Wspaniałych. Motywy były mniej więcej do siebie podobne. Po jednej stronie była jednostka prawa, kierująca się silnym imperatywem moralnym, a jednocześnie mocno indywidualistyczna, czasami wręcz samotna w swych zmaganiach w walce ze złem. Czasami był to szeryf, czasami kowboj, a czasami nawet pozornie zwykły człowiek jak w 15:10 do Yumy. W każdym razie miał to być człowiek z jasnymi zasadami. Jego przeciwnicy z kolei byli często osobnikami jednoznacznie złymi. Czasami byli to bandyci, a czasami Indianie. W każdym razie konflikt miał mieć charakter czarnobiały.
Mimo wszystko pewne odstępstwa od normy już zachodziły. We wspomnianym już dwukrotnie 15:10 do Yumy główny antagonista jest do pewnego stopnia sympatyczny i inteligenty. Można go polubić. Z kolei w W samo południe główny protagonista musi się mierzyć z obojętnością mieszkańców miasta i swoich przyjaciół w walce z przestępcą którego kiedyś udało mu się pojmać i który przed tym wydarzeniem terroryzował to miasto. W praktyce jednak większych rewolucji nie było. Osobiście lubię jednak klasyczne westerny. Może i wykazują pewną naiwność i idealizują swoich bohaterów, ale oferuje jeszcze inne, bardziej optymistyczne spojrzenie na historie dzikiego zachodu zanim zostało to zastąpione przez powszechny cynizm. Były swego rodzaju odpowiednikami klasycznych eposów o szlachetnych rycerzach walczących ze smokami i złoczyńcami i kierującymi się kodeksem rycerskim.
Okres przejściowy
Pierwszej, poważnej dekonstrukcji gatunku dokonał o dziwo sam John Word w filmie Człowiek, który zabił Liberty Valance'a z 1962 roku. Wydawało się, że była to swego rodzaju próba przeprosin i odmitologizowania dzikiego zachodu choć to on sam był przyczyną tej mitologizacji. Fabuła dotyczy młodego prawnika których został napadnięty przez bandytę. Trafia do miasteczka gdzie powoli dochodzi do siebie i ze względu na swoje ideały próbuje się przeciwstawić temu bandycie który od jakiegoś czasu terroryzował jej mieszkańców. Problem w tym, że w ogóle nie umie się on posługiwać bronią. Pewnej więc nocy gdy spotyka swojego adwersarza wydawało się, że czeka go śmierć w pojedynku, ale o dziwo wygrywa. Prawnik zostaje uznany za bohatera i wszyscy go za to wielbią zyskują w ten sposób status legendy. Problem w tym, że była to zasługa fałszywa bo to nie on zastrzelił swego przeciwnika lecz zrobił to ktoś inny, a dokładniej twardy kowboj który zdecydował się go w tamtej chwili uratować.
Prawnik oczywiście o niczym nie wiedział myśląc, że to on faktycznie wygrał pojedynek dopóki kowboj nie zdecydował mu się tego wyjawić. Jednak pozwolił on też prawnikowi zachować wszystkie zasługi za ten czyn, a tym samym kreować dalej swoją fałszywą legendę. Kolejnym filmem który wyłamywał się ze schematu był Ostatni kowboj. Historia opowiadała o kowboju żyjącym w czasach ówcześnie już sobie współczesnych który daremnie niestety próbuje dostosować się do świata gdzie są już samoloty, samochody, a dzikie prerie zdawały się być całkowicie skolonizowane przez cywilizacje. Produkcja ta więc z jednej strony opowiadała o końcu pewnej epoki historycznej, ale jednocześnie symbolicznie zwiastowała koniec dominacji klasycznych westernów. Nie było już dla nich miejsca.
Ostatni tego typu przykład z którym miałem okazje się zapoznać to film Hud, syn farmera. Akcja ponownie dzieje się w latach 60 poprzedniego wieku. Główny bohater czyli tytułowy Hud to zdecydowanie ciekawa postać. W przeciwieństwie do klasycznego, mocno prawego protagonisty westernów, on był zdecydowanie dupkiem i człowiekiem bez zasad. Prowadził hedonistyczny styl życia, sypiał z mężatkami, oszukiwał dla pieniędzy, lubił używki, a nawet próbował dokonać gwałtu po pijaku na żonie jego zmarłego brata. Choć próba była ta nieudana i on sam tego mocno żałował to i tak z pewnością ciężko uznać go za wzór do naśladowania. Pozostawał on jednocześnie w ciągłym konflikcie ze swoim ojcem, który był właśnie człowiekiem zasad i dużo bardziej przypominał typowych, westernowych bohaterów. Znów film można rozumieć na dwa sposoby. Z jednej strony było to przedstawienie ówczesnego konfliktu pokoleń, ale i krytyka zmieniających się czasów gdzie młodzi ludzie stawali się bardziej cyniczni, amoralni i skupieni na interesie własnym odrzucając wartości i styl życia poprzednich pokoleń.
Z drugiej strony postrzegam to również jako kolejny zwiastun zmiany gatunkowej i coraz większego odejścia od znanych i powszechnych motywów. Na swój sposób było to wręcz ukazanie dialogu miedzy klasycznym westernem i westernem rewizjonistycznym zobrazowanego w postaci konfliktu ojca i syna. Jako ciekawostkę dodam, że sam tytułowy Hud był grany przez przez aktora, Paula Newmana który później zagrał w jednym z najsłynniejszych antywesternów, Butch Cassidy i Sundance Kid
Spaghetti westerny i antywesterny czyli dekonstrukcja gatunku
Ostateczna śmierć popularności klasycznych westernów nastała za sprawą reżysera Sergio Leone i jego słynnej trylogii dolarowej która zapoczątkowała wzrost popularności tak zwanych spaghetti westernów (rewizjonistycznych westernów kręconych we Włoszech i Hiszpanii). Był to też moment kiedy na scene wkroczył Clint Eastwood który trwale przedefiniował to czym był western. Grał on tajemniczą, bezimienną postać która z jednej strony była motywowana głównie przez zysk, a z drugiej wciąż trzymała się swojego własnego kompasu moralnego. Leone zdecydowanie prezentował bardziej surowe i brutalne podejście do dzikiego zachodu obdzierając go z wcześniejszej niewinności w umysłach amerykanów. Kolejny jego film, Pewnego razu na Dzikim Zachodzie, również zdawał się iść tym tropem. Spopularyzowanie tego podgatunku już kompletnie zapoczątkowało całkowitą zmianę w świecie kina.
Zaczęły się pojawiać liczne antywesterny jak Dzika Banda, wcześniej wspomniany Butch Cassidy i Sundance Kid, Jeremiah Johnson i Wyjęty spod prawa Josey Wales który nakręcił już Clint Eastwood osobiście. Pierwsza produkcja opowiadał o bandzie przestępców którzy nie bali się dokonywać morderstw i napadów dla pieniędzy. Byli to dość okrutni i raczej nieprzyjemni ludzie, a z drugiej strony jak pokazała końcówka nie byli oni pozbawieni zasad i wzajemnej lojalności. Z drugiej strony ścigająca ich grupa składała się z osobników równie jeśli nie bardziej zdemoralizowanych, a do tego w większości mocno głupich. Druga produkcja choć też opowiadała o przestępcach to miała już zdecydowanie lżejszy klimat. Miałem nawet czasami wrażenie, że oglądam swego rodzaju parodie westernów, ale ogólne wrażenia były pozytywne. Trzecia produkcja z listy opowiadała o człowieku który zdecydował się samotnie żyć w górach z dala od cywilizacji. Po wielu trudach spotyka osobników podobnych sobie którzy uczą go przetrwania w dziczy oraz Indian z którymi nawiązuje relacje. Później w trakcie fabuły nawet zdobywa indiańską żonę którą podarował mu pewien przywódca plemienia w zamian za jego prezent i przygarnął białe dziecko którego rodzina została w większości wymordowana przez Indian.
Bohater więc tworzy przybraną rodzinę, aż w wyniku pewnych okoliczności popada w konflikt z jednym z indiańskich plemion i ci zabijają jego prowizoryczną rodzinę. Wkracza on więc na drogę zemsty, a później na drogę akceptacji i pod sam koniec nawet godzi się on ze zwaśnionym wodzem. Jest to piękny film o przetrwaniu, życiu pośród natury, ale i pragnieniu pierwotnej wolności i niezależności poza cywilizacją białego człowieka, ale i też umiejętności akceptowania życiowych tragedii które ludzi spotykają. Jeśli chodzi o dzieło stworzone przez Eastwooda to dotyczyło ono farmera którego dobytek zniszczyli żołnierze uni, a jego rodzinę wymordowano. Dołączył wiec on do wojsk konfederacji i walczył dla niej tak długo, aż wojna się skończyła, a jego oddział miał zostać rozwiązany. On jako jedyny odmówił poddania się, a gdy był świadkiem jak jego towarzysze broni zostali wybici przez żołnierzy uni w wyniku podstępu postanowił kontynuować swoją wendettę na własną rękę. Był on oczywiście z tego powodu ścigany, a po drodze nawet łączy siły ze starym Indianinem i młoda Indianką. Ratuje też pewną rodzinę z opresji i ostatecznie zdaje się odnaleźć miejsce gdzie mógłby odnaleźć spokój i zacząć wszystko od nowa. Zanim to się jednak dzieje czekała go ostateczna konfrontacja z oficerem wojsk uni który wcześniej był odpowiedzialny za śmierć jego rodziny. Dopiero po tym zwycięstwie wydawał się móc ruszyć dalej ze swoim życiem.
Inny, znany antywestern który Clint Eastwood nakręcił to Bez Przebaczenia. Znowu pojawia się tu motyw zemsty, morderstwa na zlecenie i protagonista który wcześniej był okrutnym przestępcą i zabijaką, ale pod wpływem żony i dzieci się zmienił. Przyjął on jednak zlecenie zabójstwa dwójki kowbojów którzy pocięli twarz prostytutce z racji kiepskiej sytuacji finansowej. Widać w każdych z omawianych tutaj przykładów oczywiste przesunięcie z jasnego podziału na dobro i zło na bardziej niejednoznaczne konflikty. Zamiast pokazywać na ekranie szlachetne jednostki walczące z tymi złymi to dominować zaczęli antybohaterowie kierowani chęcią zysku i zemsty, oraz niejasnymi kodeksami moralnymi. Oprócz tego nastąpiła pewna zmiana w ukazywaniu Indian. Widziano ich już niekoniecznie jako prymitywnych barbarzyńców ale bardziej jako ofiary kolonializmu tych terenów co było widoczne w filmach jak Mały Wielki Człowiek i Tańczący z wilkami.
Nowoczesne westerny i całkowita dominacja nihilizmu
Z nowoczesnych westernów godnych uwagi chciałbym wymienić dwa. Pierwszy to film Aż poleje się krew, który opowiada o cynicznym nafciarzu, Danielu Plainviewie. Choć miał on kilka pozytywnych cech (jak opieka nad przybranym synem) to generalnie był chciwym oszustem, manipulatorem, przynajmniej dwukrotnym mordercą i jak się okazuje mizantropem który otwarcie przyznaje jednej z postaci, że nienawidzi ludzi. Drugi tytuł to To nie jest kraj dla starych ludzi, będący adaptacją powieści Cormaca McCarthy’ego o tym samym tytule. Akcja w nim toczy się w bardziej współczesnej ameryce i eksplorowany jest temat pogłębiającego się nihilizmu toczącego ten kraj.
Dokonała się więc tu dość rewolucyjna zmiana. Pierwsze westerny były zmitologizowanymi opowieściami o historii ameryki której zwykli ludzie potrzebowali. Był w nich promowany obraz silnych jednostek o mocno indywidualistycznej naturze posiadających wewnętrznych kompas moralny, walczących z bandytami i dzikusami. Był to swego rodzaju ideał który należało naśladować. Perfekcyjnie pasował do protestanckiej i Amerykanie bardzo długo chcieli wierzyć w ten mit więc czemu w latach 60 przestali to robić? Trzeba wziąć pod uwagę kontekst historyczny. Był to okres wojny w Wietnamie, rewolucji seksualnej i ogólnych przemian pokoleniowych. Po tych wydarzeniach amerykanie nie umieli już postrzegać się w tak niewinny sposób i znalazło to swoje odbicie w ich kulturze. Jednak bardziej cyniczne spojrzenie wcale nie oznacza większego realizmu. Fikcja mimo wszystko zawsze pozostanie fikcją niezależnie jak bardzo chciałaby odwzorowywać rzeczywistość. Cynizm zawsze w moim odczuciu nie będzie się aż tak wiele różnić od postawy idealistycznej. To po prostu sposoby postrzegania rzeczywistości z dwóch różnych perspektyw. Natomiast sporo można się dzięki temu dowiedzieć o samej mentalności postrzegającego.
Mówiąc wprost to gatunek westernów się zmieniał bo samo społeczeństwo amerykańskie zaczęło pogłębiać się w coraz większym nihiliźmie. Amerykanie przez długi czas byli młodym narodem więc mogli sobie pozwolić na swego rodzaju niewinność. Kraje europejskie też tego doświadczały w średniowieczu. Stąd wcześniejsze nawiązanie do eposów rycerskich. Możliwe, że okres ten potrwałby dłużej gdyby nie status supermocarstwa wymuszający na nich szybsze dorastanie z racji dużej odpowiedzialności za wydarzenia globalne. Jednak niekoniecznie wyszło to światu na dobre. Naród ten mentalnie wciąż pozostał ostatecznie infantylny na co dowodem jest obecna wygrana Trumpa. Być może jednak kryje się za tym wszystkim głębsza przyczyna obecnych przemian. To omówię jednak dopiero w części drugiej.
Zakończenie
Część druga ukaże się jutro
#filozofia #filmy #socjologia #historia #usa #revoltagainstmodernworld


