Mam grupę na messengerze, na ktorej nikt niczego nie napisze, jesli ja tego nie zrobie. Co i tak nie starcza, bo zazwyczaj jest tak, ze jesli zaproponuje jakiejs wyjscie, czy wspolna gre, to w najlepszym wypadku 1 z kilku osob odpisze tylko, ze nie. Ci ludzie tez sie do mnie jakos nie odzywaja, podobnie, jesli ja tego nie zrobie.
No i co? Wyjde z takiej grupy, bo uznam ze mam dosc tego iluzorycznego poczucia, ze nie jestem samotny i nagle wszystkim odpierdala. "A czemu wychodzisz z tej grupy?" - pyta ziomek, ktory za wszelka cene unikal mozliwosci wspolnego wyjscia. O tym, zeby wyszedl z inicjatywa nawet nie wspomne. Bo kiedy ja oferuje np. wspolny wyjazd i to nawet z ogromnym wyprzedzeniem, to koles nie potrafi powiedziec, czy nie bedzie zajety za kilka tygodni. Wiem, ze akurat on ma innych znajomych z ktorymi wiem, ze wychodzi i jest z tym calkiem otwarty, kiedy juz dojdzie do rozmowy.
Nawet nie mam zadnych pretensji, ze ludzie maja ze mna spedzac czas, ze mi sie nalezy, ale boze, przez ile miesiecy ludzie potrafia nawet nie myslec o tym, czy zyje, a jak wyjde z grupy na messengerze (powazne gowno), to sie zdaja przejmowac o co mi chodzi?
#zalesie #samotnosc