@Marchew tak na prawdę to jeden pies czy serwer czy stacja robocza problemy są te same. Pierwsza wada dotyczy aktualności oprogramowania czy jego łatania ze względów bezpieczeństwa. Taki pierwszy z brzegu przykład interpreter języka php. Nowa wersja wychodzi raz na miesiąc więc można sobie zaplanować będąc opiekunem takiego pakietu, że trzeba śledzić zmiany i go aktualizować. Co robi opiekun w debianie? Ma swoje prywatne repozytorium z tymi pakietami na którym dodatkowo robi kasę dla starych wersji i ma kompletnie wywalone na aktualizacje czy gałęzi rozwojowej czy stabilnej. Aktualnie wersja nie wiem aby być powiedzmy z października, jest z lipca.
Z przykładów stacji roboczych środowisko mate 2 kolejne wydania systemów mają tą samą wersję, nikt się nie pochylił przez 4 lata aby zaktualizować.
Kolejny mój ulubiony typ problemu, gdzie przez ponad 10 lat za ciężko jest dodać jednolinijkowe rozwiązanie wiszące w zgłoszonych błędach od tego czasu. Ubuntu aktualizacjami jądra zapycha dysk twardy. Debian od wersji 12 też.
Ubuntu w swoim cyklu wydawniczym dorzuca jądro oznaczone hwe. Mając ustawione aktualizacje automatyczne na maszynach ściąga nową wersję i usuwa starsze pozostawiając tak na prawdę 3. Tylko robi to połowicznie. Zostawia nagłówki do jądra, które zajmują więcej miejsca jak samo jądro. Podobnie dzieje się w debianie. Trzeba samemu dodać poprawkę bo inaczej zapcha całkowicie dysk.
Dlaczego nie aktualizować z zewnętrznych repozytoriów. Jeśli masz włączone automatyczne aktualizację, masz własny kod i dane które są traktowane jako poufne nie używasz zewnętrznego repozytorium.
Są jeszcze zjebane zależności w programach, mało ale są. Za to w mincie to absolutna norma. Nie wiem jakim cudem ich środowisko cinnamon jest uważane za przystępne dla nowych bo dla mnie nie jest intuicyjne i słabo zrobione.
Trend jaki widzę to ucieczka w stronę systemów z rodziny redhat.