@ColonelWalterKurtz Mieszkam w Krakowie, uważam że jak najbardziej należy ograniczyć ruch w centrum miasta, bo to co się wyrabia wewnątrz I obwodnicy powoli przestaje być śmieszne. Ale... I tu właśnie pojawia się ale - bo jednak potrzebuję samochodu - choćby po to żeby pojechać do rodziców, którzy wyprowadzili się na emeryturę 70 kilometrów od Krakowa, a gdzie komunikacja zbiorowa to tylko buso-potworki jeżdżące przepełnione raz na godzinę, do tego oczywiście z dworca, który jest pół miasta ode mnie. Możliwe, że zmienię pracę i będę miał tam 30 kilometrów obwodnicą - powiedzmy, że 40 minut jazdy spod domu na parking. Tymczasem komunikacją zbiorową będę jechał ok. 1h 20 min w jedną stronę - to jest prawie półtorej godziny w plecy codziennie, 3 razy w tygodniu (bo taki system będzie miała moja potencjalna nowa praca 2 dni dom/3 dni biuro). Tymczasem w Polsce zaczyna się powoli dokręcać śrubę ludziom niezbyt bogatym (podatek od samochodów wspominany w innym wpisie o podobnym temacie - artykuł z Onetu, SCT, która wymusza pozbycie się samochodów bez względu na to jak o nie dbasz, a po prostu dlatego, że mają ileś lat), nie dając ZUPEŁNIE nic w zamian. Miastu brakuje kasy na komunikację miejską - mają być albo podwyżki cen biletów, albo dość mocne cięcia. Jak ja mam zrezygnować z auta, jeśli chcę dojechać gdzieś indziej niż centrum miasta - gdzie rzeczywiście ta komunikacja jeździ dość często - skoro będzie mnie to w 90% powierzchni miasta nie pokrytej bezpośrednim dojazdem tramwajem kosztować bardzo dużo czasu straconego na przesiadki pomiędzy rzadko jeżdżącymi liniami, na których nie można polegać? Jak mam jeździć 30 kilometrów rowerem w jedną stronę od października do początku kwietnia, kiedy pogoda w Polsce jest co najmniej kiepska, tym bardziej, że będę musiał siedzieć potem w biurze (tak, wiem, są prysznice, dzięki którym będę musiał dodać kolejne 15 minut czasu na przygotwanie do pracy)? Zaczynamy powoli wylewać dziecko z kąpielą, jednocześnie nie oferując w zamian zupełnie NIC. Jakość komunikacji miejskiej się pogarsza, a jednocześnie zmuszamy tych mniej zamożnych ludzi do rezygnacji z samochodów lub zadłużania się, żeby kupić jakiś, który będzie spełniał założenia SCT lub planowanego podatku - nie tędy droga.