@_Walter Słuchanie osintowców, szczególnie takich, którzy nie znają ani rosyjskiego, ani ukraińskiego i powtarzają jedynie, co im powiedzą inni osintowcy, nie przysparza wiedzy. Rosjanie na Charkowszczyźnie zostali po prostu zaskoczeni. Ale nie było tam żadnej pustki. Ot, spokojny odcinek frontu, na który kieruje się jednostki o niższej wartości bojowej, wymagające wyszkolenia, czy uzupełnień. Ale już sama masa zdobytego przez Ukraińców podczas ofensywy sprzętu, powinna nam powiedzieć, że opowieści o pustce są bzdurą. To była znakomicie przygotowana i sprawnie przeprowadzona operacja wojskowa a nie fart. W wypadku Chersonia było podobnie. Rosjanie nie odeszli sami z siebie, ale zostali do odejścia zmuszeni uporczywą dewastacją linii logistycznych. I zbliżającą się zimą, której na otwartym stepie, bez zaopatrzenia i rotacji, po prostu by nie przetrwali. Na dodatek październikowe natarcie Ukraińców pokazało, że i tam front może pęknąć. A powtórka z października spowodowałaby, że jedyna, stała przeprawa w Kachowce, znalazłaby się w zasięgu ukraińskiej artylerii lufowej. Skutek byłby taki, że ugrupowanie rosyjskich wojsk na prawym brzegu Dniepru mogłoby zostać utracone. Z czym zresztą rosjanie się liczyli, wycofując w pierwszej kolejności jednostki najbardziej wartościowe. I to nie Bachmut a Słowiańsk i Krematorsk miały być nagrodą pocieszenia dla Putina, po opuszczeniu Chersonia. Po to Surowikin, którego zachodni osintowcy postrzegali jako nadzwyczajnie skutecznego dowódcę, otrzymał swoje stanowisko. Jakim był dowódcą i co z tego wyszło, właśnie widzimy.