Kilka fragmentów fajnego wywiadu z prof. Piątkowskim:
Populizmu gospodarczego tak dużo przez ostatnie 8 lat nie było. Mam nadzieję, że nowa koalicja nie popełni tego samego błędu co w 2015 r., bo znowu się to źle skończy. Pamiętam dobrze jak, w latach 2013-2014 PO twierdziła, że nie stać nas nawet na podwyższenie progu dla zasiłków rodzinnych z 600 na 750 zł. Skończyło się 500 plus i wygraną PiS-u. PO była wtedy „penny wise and pound foolish”, oszczędziła grosze, ale straciła całą pulę.
Neoliberalizm to zmyślna ideologiczna konstrukcja. Wydaje się bardzo przekonująca, bo myśli kategoriami budżetu domowego — i mówi np., że jak jest źle, to trzeba zaciskać pasa. Tymczasem z punktu widzenia makroekonomicznego powinno być właśnie dokładnie odwrotnie. W czasach recesji, to rząd powinien zwiększać wydatki, żeby wspierać efektywny popyt w gospodarce, a nie je zmniejszać. To co ma mikroekonomiczny sens na poziomie rodziny, jest szkodliwe na poziomie całej gospodarki.
Inna neoliberalna narracja, obniżanie podatków, „oddanie pieniędzy ludziom” i „to się samo spłaci” (chociaż nie jest to prawdą), to sprytny sposób na zwiększenie dochodów najbogatszych, bo to ci najbardziej na obniżkach podatków korzystają.
Modna jest też narracja, która mówi, że trzeba zawsze oszczędzać, że ważniejsza jest cyferka w excelu, pokazująca relację długu publicznego do PKB niż inwestycje i rozwój, że przyszłe pokolenia będą musiały spłacać nasz dług publiczny — mimo że żaden Polak nie pamięta, aby kiedykolwiek 50 zł musiał z kieszeni wyciągać, aby jakikolwiek dług publiczny spłacać.
W przeciwieństwie do naszych budżetów domowych, państwa co do założenia mają istnieć zawsze, więc ten dług nigdy nie musi być spłacony. Chodzi tylko o to, żeby go utrzymywać na stabilnym poziomie i żeby go wykorzystywać do budowania fundamentów rozwoju
Niemcy doszły do wniosku, że ważniejszy jest niższy poziom długu niż inwestycje w przyszłość. Płacą za to dziś dużą cenę. Wydają na inwestycje publiczne 2 proc. swojego PKB, czyli w proporcji do PKB połowę tego, co Polska i jedną dziesiątą tego, co Chiny. Mają dzięki temu niski poziom zadłużenia, około 60 proc. PKB, ale również coraz bardziej zacofaną infrastrukturę.
Pisowski gospodarczy populizm okazał się być prowzrostowy. Według szacunków pod koniec 2019 r. polskie PKB było o prawie 8 proc. wyższe niż wzrost PKB w grupie kontrolnej składającej się z krajów uważanych za niepopulistyczne. Polska należy też do czołówki krajów UE, które miały najwyższy wzrost PKB po pandemii. Pozostaliśmy więc europejskiem liderem wzrostu.
Ostatnie 8 lat gospodarczo nie było więc zmarnowane i nie skończyliśmy z Polską w ruinie. Oczywiście jest wiele rzeczy do naprawienia, jak praktycznie po każdym rządzie po ośmiu latach rządzenia. Druga Grecja ani trzecia Wenezuela nam jednak nie grozi.
PiS-owi udało się, dzięki m.in. 500+, zasadniczo zmniejszyć biedę, całkiem dobrze przejść przez okres pandemii (gospodarczo, chociaż nie jeśli chodzi o liczbę zgonów) oraz zainwestować w te regiony kraju, które na transformacji zyskały mniej niż inne. Ważne też, że przez cały okres PiS nie popełnił żadnych wielkich błędów w polityce gospodarczej, otworzył kraj na cichą imigrację (chociaż oficjalna retoryka była zupełnie inna) i dalej przyciągał kapitał zagraniczny.
Bez pewności siebie nie podbijemy Europy i świata. Za granicą praktycznie się naszym sukcesem nie chwalimy. Nie słyszałem jakiegokolwiek polskiego prezydenta czy premiera, który za granicą chwaliłby się, że od ponad 33 lat jesteśmy liderem wzrostu w Europie i na świecie, wśród krajów na podobnym poziomie rozwoju, i że od 30 lat rozwijamy się szybciej niż np. Korea Południowa, Tajwan czy Singapur. Brak wiary we własny sukces podcina też skrzydła naszemu biznesowi
Potrzebny jest nam zestaw działań, które nazwałem programem „5i”: inwestycje, innowacje, imigracje, inkluzywność i instytucje.
Stać nas na to, aby do końca dekady wydać dodatkowy bilion złotych na inwestycje w lepszą przyszłość. Potrzebujemy też imigracji, bo wskaźnik dzietności już w Polsce nigdy nie wróci do poziomu zastąpienia pokoleń.
Rozwój nie ma sensu moralnego i społecznego, jeśli nie przekłada się na wzrost prosperity całego społeczeństwa. Wysokie nierówności są też szkodliwe dla wzrostu. Wynikający z nich spadek mobilności sprawia, że gospodarka z czasem wpada w stagnację, bo nie jest w stanie wykorzystać wszystkich talentów, jakie się w Polsce rodzą.
https://oko.press/rozwoj-gospodarka-dlug-inwestycje
#wiadomoscipolska #gospodarka
![Piątkowski: Nowy rząd powinien nie bać się długu, tylko inwestować w przyszłość. Oto, jak [WYWIAD]](https://cdn.oko.press/cdn-cgi/image/width=1200,quality=75/https://oko.press/images/2023/10/EC1.jpeg)