Już wiem, dlaczego tak hajpowali "Bo się boi". Tak jak "Wszystko wszędzie naraz", dlatego że jest średni. Technicznie, zdjęciowo, muzycznie świetny. Gra aktorów bardzo dobra. Ale scenariusz? Długi, nie trzymający się siebie, abstrakcyjnie nie powiązany, ale nie w jarmuschowskim eklektycznym stylu, gdzie tworzy to jednak całość, gdzie mimo wszytko dostrzegamy intuicją element wspólny. Tu element wspólny jest ciągle na ekranie, ale jego podróż nie zdaje się przedstawiać wartości dodanej. Ot, przygody. Trochę jest to typ nachalnego humoru, jak sztuczne śmiechy w sitcomach. Nie mam nic do abstrakcji, ale ta tutaj nie za mało abstrakcyjna i za bardzo jednocześnie. Za mało, bo to nie Lynch. Za dużo, bo nie ma w tym sensu.
Bo się boi, bo świat w którym żyje jest powalony. Uważam, że jest odważny, że w ogóle do niego wychodzi. Jego przemiana nie dzieje się podczas podróży tylko pod koniec filmu. Przez część filmu poznajemy przynajmniej genezę jego lęków. Połowę filmu można by jednak odkroić.
Ogólnie nudziłem się, czekałem na koniec, warstwa techniczna świetna, scenariusz słaby. Pewnie dostanie Oscara.
Bardziej przeżywałem "Mój obiad z Andre" lub "Malcolm and Marie", które są dialogami na ekranie.
#filmy #a24
Bo się boi, bo świat w którym żyje jest powalony. Uważam, że jest odważny, że w ogóle do niego wychodzi. Jego przemiana nie dzieje się podczas podróży tylko pod koniec filmu. Przez część filmu poznajemy przynajmniej genezę jego lęków. Połowę filmu można by jednak odkroić.
Ogólnie nudziłem się, czekałem na koniec, warstwa techniczna świetna, scenariusz słaby. Pewnie dostanie Oscara.
Bardziej przeżywałem "Mój obiad z Andre" lub "Malcolm and Marie", które są dialogami na ekranie.
#filmy #a24
