Jestem absolutnie w stanie potwierdzić, że nie da się już j⁎⁎⁎ąć wszystkiego i wyjechać w Bieszczady. Tam gdzie przez lata nie było ludzi, aktualnie jest masa. Wina oczywiście góralskiego żydostwa z Podhala, zaczęło się szukanie tańszych alternatyw. Przy czym aktualnie robi się to samo tutaj.
Jednak dzisiaj nie o tym.
Wiecie taki jest najgorszy okres w sezonie dla lokalsów w regionach turystycznych?
Wymiana turnusów. Najczęściej w weekendy.
Jednym i drugim się śpieszy. Absolutnie żadnego myślenia na drogach. C⁎⁎j że jest wąsko, są piesi. Trzeba zapierdalać. Swój wielkomiejski zapierdol na drogach przywożą że sobą. Deszcz i czasem błoto na drogach, bo przecież to są góry. Okazuje się że suv do wożenia brajanka 2 ulice do przedszkola sobie nie radzi.
Oczywiście w ciągu tygodnia też jest ciekawie. Parkowanie jak popadnie, gdzie popadnie. Skrzyżowanie, przecież na targówku tak parkujemy. Wjazd na posesje? Kaj ty chcesz pierunie, u nas na slunsku tak stawiamy obok hasioka. Samochód na zakręcie bo brajankowi zachciało się srać? Oczywiście.
O innych sytuacjach gdzie o kulturę osobistą trudno, to szkoda pisać. Niby na urlopie a napięci jak guma w majtkach.
Nie dziwią mnie ludzie, którzy wolą jechać zagranicę. Raz, że taniej a dwa mniej własnego narodu.
Poza wysokim sezonem turyści są zupełnie inni.
#gownowpis #turystyka #polskiedrogi #urlop