#japonia #architektura

TL;DR >>> Wyczekiwana wizyta na Expo 2025 w Osace okazała się najbardziej pechowym dniem całej wycieczki - ale i tak nie żałuję!

*W tekście piszę o załączonych zdjęciach, niektóre z nich są w komentarzach.

Koncepcja wyjazdu do Japonii akurat w 2025 skrystalizowała się w mojej głowie zaraz po mającej miejsce kilka lat temu wycieczce do Dubaju. To tam po raz pierwszy zawędrowałem na międzynarodową wystawę Expo. Nie do końca wiedziałem czego się spodziewać, ale zakochałem się w tym wydarzeniu bez pamięci.

Expo to raczej spory obszar, na którym swoje pawilony budują państwa z całego świata i w tychże pawilonach robią wystawy promujące swój kraj zarówno wśród potencjalnych inwestorów, jak i turystów. Oprócz krajów, na terenie wystawy pojawiają się budynki dużych firm technologicznych oraz grup artystycznych. Cała wystawa to plac zabaw dla architektów i budowniczych. Projektanci uwalniają swoją kreatywność i nieuwiązani warunkami zabudowy lub drastycznym budżetem, jadą "na bogato". Jako, że jestem wielkim miłośnikiem architektury, wizyta w tym miejscu była bardzo ekscytująca.

Na początku o pechowych przypadkach, co by potem skupić się na pozytywach. Pogoda. Przez cały, dwutygodniowy, pobyt w Kraju Kwitnącej Wiśni, tego akurat dnia musiał padać deszcz. Nie była to ulewa, ale nie był to także kapuśniaczek. Przejaśniało się może na 5 minut w ciągu godziny, tylko po to, by zaraz znowu wszystko zmoczyć. Przełożyć wizyty nie mogłem, bo bilet był kupiony na konkretną datę więc pozostało brodzić w kałużach.

Drugi fail był jeszcze gorszy. Przez to, że nieświadomie wybrałem się do Japonii w Golden Week - odpowiednik naszej majówki, to w każdym interesującym miejscu napotykałem dzikie tłumy lokalsów. Wystawy w obawie przed rozniesieniem pawilonów, wprowadziły limity odwiedzin. Oczywiście chętnych było dużo więcej niż dostępnych miejsc, toteż zorganizowano loterię na wejścia do środka. Na każdym bilecie można było wziąć udział w loterii trzy razy. Zgłosiłem się jako chętny do odwiedzenia kilku miejsc, z utęsknieniem wyczekiwałem wyniku losowania. Jakaż gorycz mnie napełniła, kiedy otrzymałem informację, że nie wylosowałem wejściówki do żadnego z pawilonów. No normalnie, memowy c⁎⁎j mi w d⁎⁎ę. Ale nie zrażamy się, patrzymy na pozytywy i idziemy z dobrym nastawieniem, może gdzieś się uda wcisnąć.

Po przyjeździe metrem na teren wystawy, lekka zgroza. Szok jak wiele ludzi zebrało się w jednym miejscu. Mrowie głów, aż po horyzont. Nie wiem czy było nas tu tysiące, dziesiątki tysięcy czy setki, bo nawet nie jestem sobie w stanie tego dobrze zwizualizować. Już myślałem, że tam zakwitnę w tej kolejce, ale nastąpiło miłe zaskoczenie. Japończycy rewelacyjnie potrafią zarządzać tłumem. Cała masa osób kierujących ruchem, skutecznie rozpraszała tłok. Potok ludzi był sukcesywnie rozbijany na mniejsze przez osoby z megafonami. Państwo tu, na lewo, a wy idziecie na prawo. Początkowo wydawało mi się to nierealne, ale już po 20 minutach przechodziliśmy przez kontrolę bezpieczeństwa, po której następowało wejście na faktyczny teren Expo.

Wystawę otacza ogromna estakada o konstrukcji drewnianej. Z założenia miał to być chyba pomost widokowy, z którego można rozejrzeć się po okolicy, ale tego dnia pełnił przede wszystkim funkcję zadaszenia. Minęliśmy pawilon japoński, na którym przywieszono kartkę "no entry without reservation", co mnie próbowało demotywować, ale nadal naiwnie wierzyłem, że jednak gdzieś do środka zajrzymy. Nie trzeba było nawet długo czekać, bo kawałek dalej znajdował się garaż Yamaha, do którego nie było wymagane umówienie wizyty i nawet nie było kolejki. W środku futurystyczne motocykle w trzech wersjach - szybki & sexy / emerycki & bezpieczny / lotniskowy & pakowny. Pierwszy z nich, widoczny na załączonym zdjęciu. Każdy z pojazdów miał wbudowane zabezpieczenia przed przewróceniem się. Obsługa kopała te pojazdy, a one jedynie lekko się przekręcały i szybko wracały do pionu. Drugi to skuter miejski, a trzeci to walizka na kółkach, na którą posiada manetkę, więc można na niej usiąść i sobie pojechać.

Po prezentacji minęliśmy kilka budynków, by zauważyć, że przed pawilonem USA jest dość mała kolejka i nie ma nawet ogłoszenia, że zakaz wstępu. Zaczepiłem koleżkę z obsługi i powiedział, że luzik, możemy sobie wejść. Yeah, czyżby powrót szczęścia w tym zdominowanym przez złe dżu dżu dniu? W środku USA postawiło na motyw "TOGETHER", czyli chcemy robić wielkie rzeczy, ale chcemy je robić razem z wami. Były projekcje pokazujące różne ciekawe miejsca w USA, spektakularne piękno ichniejszej przyrody i monumentalne metropolie. Potem mały show z lotem w kosmos - pomieszczenie przygotowane jak statek kosmiczny i można było się poczuć jak na orbicie. Dalej pokazano części wysłanych w kosmos maszyn oraz przywieziony z księżyca kamień. W większości pawilonów były restauracje z kuchnią gospodarza, więc tutaj knajpa serwowała, rzecz jasna, burgery i frytki.

W tym momencie zdałem sobie sprawę że trzeba mierzyć siły na zamiary i jeśli chciałbym wrócić do domu przed nocą, to należy przyśpieszyć, bo dopiero co weszliśmy, przemierzyliśmy może z 8% wystawy, a 2 godziny minęły.

Dalej zatem szło szybko. Jak tylko zaczynało mocniej padać, szliśmy na po kawę lub jakieś smakołyki i dokowaliśmy pod drewnianym kręgiem. Jak tylko ustawało (lub gdy uznawaliśmy, ze kij z tym, idziemy dalej), to opuszczaliśmy schronienie.

W dużym, skrócie:

  • Pawilon Polski - ładny z zewnątrz, ale jakiś taki mocno orientalny styl miał. Zajrzeliśmy do środka przez sklepik - widzieliśmy wystawy z bursztynem. W sklepiku głównie biżuteria. W menu to co na załączonym zdjęciu.
  • Najlepszy pawilon wystawy: OCHIAI Yoichi's Signature Pavilion - jest to pawilon grupy artystycznej. Na załączonym zdjęciu ten chromowany, ze świecącym kółkiem. Miał klimat takiej niepokojącej maszyny. Kółko pulsowało i drgało, a z głośników leciało niepokojące trzeszczenie, coś jak czołówka Black Mirror. Mega odjechany i trochę straszny.
  • Ciekawe pawilony: zrobły na mnie wrażenie Chiny (te pionowe drewniane, zaokrąglone ściany na zdjęciu), fajna była też Tajlandia (pół chaty i lustrzana ściana).
  • Rozczarowania: Indie (z daleka wiadomo było, że się zbliżamy, tak nahajcowali kadziłem), do tego pawilon Pasona (który na wizualizacjach wyglądał obłędnie, a w rzeczywistości przypominał membranę naciągniętą na stalowy szkielet).

Około godziny 19, kompletnie przemoczeni zawinęliśmy się do metra.

Ogólne wrażenia są takie, że w Dubaju pokazali, że mają w cholerę szmalu. Poszli totalnie na bogato. Tutaj jest bardziej zachowawczo, trochę bardziej eko.

Myślałem, że nieprędko wrócę do Japonii, bo podczas wyjazdu zobaczyłem naprawdę wiele, ale okazuje się, że kolejne Expo będzie w Jokohamie, więc chyba będzie trzeba znowu wybrać się na ramen i tonkatsu.
4feaf6f4-dee4-4fb0-8094-b667932efeef
4e81a16f-5fc2-465d-92e8-37923feb7709
a36c1d72-773d-4281-933a-9a7202456a83
1efbc3db-2592-4e0e-b4d4-8dab2fcc04f4
5

Komentarze (5)

@Spleen Współczuje. Też byłem w Japonii w tym roku, ale wracałem 28.04, więc zdążyłem uciec przed Golden Weekiem.

@Spleen łobaben to jeszcze funkcjonuje?

Zaloguj się aby komentować