@wombatDaiquiri Moim zdaniem nie ma jednej dobrej metody i nie ma człowieka który potrafi to robić perfekcyjnie. Napisano już o tym setki książek, lepszych i gorszych. To taka umiejętność którą trzeba nabywać latami i to po prostu musi wejść w nawyk. Cała sztuczka polega na tym, żeby planować z uwzględnieniem nieprzewidywalności życia ale jednocześnie nie odkładać wszystkiego na bliżej nieokreślone "kiedyś".
W praktyce to trudno zaplanować życie precyzyjnie na dalej niż tydzień do przodu. Plan musi ciągle się zmieniać i dopasowywać do zmieniających się warunków ale zawsze trzeba mieć jasny drogowskaz i cele do których się dąży. To odróżnia ludzi którzy sami kreują swoją rzeczywistość, od tych którymi życie kieruje. Każdego dnia podejmujemy setki wyborów - od nas zależy czy wybory te będą nas do czegoś przybliżać, czy będziemy po prostu kręcić się w kółko spełniając czyjeś oczekiwania i gasząc pożary.
Dobrze jest podzielić swoje cele i dążenia na różne sfery życia (np. nauka, marzenia, kariera, zdrowie, rodzina itp.) i posortować chociażby po priorytecie. Wszystkiego na raz nie da rady i trzeba wybierać. Często te priorytety się zmieniają, a to co jest na samym dole listy, prawdopodobnie nigdy się nie wydarzy. Ale tak już jest. Są takie rzeczy które można zaczać kiedy jest na to okazja i zasoby, a są takie które po prostu trzeba mozolnie realizować krok po kroku stawiając sobie po prostu terminy. Są też plany awaryjne. No i bardzo ważne jest też okresowe podsumowywanie tego co faktycznie udało się zrealizować i tego co leży odłogiem od lat. Planowanie to syzyfowa praca - nawyk nieustannego porządkowania chaosu.
Osobiście jestem zdecydowanym zwolennikiem zasady, że "lepszy chujowy plan niż żaden"