Ech, obiecalam sobie rok temu ze juz żadnych kotow na tymczas. A w zeszły czwartek po 22 mam telefon: trzy kilkudniowe kociaki, ślepe, brak kotki, nie ma ich gdzie umieścić, przyjmiesz do poniedzialku bo w poniedziałek przejmie je ktoś inny? Szybki rachunek w głowie, nieprzespane noce bo trzeba karmic co dwie godziny, na pewno sie do nich przywiąże, mogą okazać sie chore ale hej, tylko do poniedzialku. Biorę. Mąż w pracy jeszcze nic nie wie, zaraz wroci i bedzie jeszcze musiał jechać po mleko i butelki do karmienia do dziewczyny ktora w poniedzialek ma je przejąć. I po 23 przyjezdzają do mnie 3 bidulki, czarno-białe, w pudelku wielkości jak po platkach śniadaniowych zajmują wszyscy trzej (bo to chłopaki) może z jedna trzecią powierzchni denka. I zaczyna się nasza przygoda. Karmienie takich maluchów musi odbywac sie co 2-3 godziny ale sprawy okolokarmieniowe tez trochę zajmują wiec nawet i 40 minut mi schodzi na wszystko (podgrzac mieszankę, zmienić wodę w termoforze, nakarmic, wymasować brzuchy i pupy zeby kociaki mogly się wysikać i wykupkać, schowac reszte mieszanki, umyć strzykawkę) Przychodzi poniedziałek a mi juz teoche trudno się rozstać ale trzeba byc twardym a nie miętkim więc dogaduje sie już na przekazanie kociaków do drugiego domu tymczasowego. Dziewczyna ma je odebrać po pracy. Ale po poludniu znowu telefon: "Dzieje sie, na działkach znalezione nowe kociaki, trzytygodniowe, juz od kilku dni bez matki, Ania moze je przejac jak te moga zostac u ciebie" No i jak tu odmówić. No i wczoraj cyknął nam bezsenny tydzień razem. Z tej okazji pierwszy z kociaków otworzył oczy, dzis drugiemu zrobiły sie szparki jak dziury wysikane w śniegu (troche jak opos wygląda). Czekam jeszcze na oczka u trzeciego. Czy jestem zmęczona, no tak. Ranki sa okropne ale do wieczora daje radę się rozruszać. A widok tych rosnacych maluchów wynagradza mi to wszystko. Nigdy jeszcze nie opiekowalam się tak małymi kociakami, zawsze trafialy fo mnie jak juz były samodzielne. I jestem w szoku ze mozna tak szybko rosnąć. Karmię je kilka razy dziennie wiec teoretycznie nie powinnam dostrzegać zmian a je widzę. Po tygodniu w tym pudelku w ktorym przyjechaly zmiescilyby sie chyba na wcisk. Niesamowita jest tez ich wola życia, to jak pelzna do jedzenia, próbują się wspinać i dopchnąć do smoka z mlekiem. Przykro troche tylko patrzec jak juz najedzone szukaja jeszcze cycka kotki zeby po prostu zasnąć z cycem w pyszczku, wtulone w futro matki a tu nie ma matki wiec tulą się do siebie nawzajem. Przez ten tydzien nabraliśmy tez wprawy i wszystko idzie nam szybciutko bo: po pierwsze termofor zastąpiłam mata grzewczą a po drugie nie musze już masować brzuszków i czyścić pupek bo wyrecza mnie w tym mój kochany piechol Maciek. Nie dość ze oszczedza mi masę czasu to jeszcze ma lepsze skillsy w te klocki. I tak sobie rośniemy szybko.
#koty #zwierzaczki #adoptujniekupuj






