Dzisiaj było ciężko, choć wyszło niespełna 8 ton łącznie. Wyciskanie hantli na skosie dodatnim - w każdej serii ostatnie 2-3 powtórzenia to już była walka o to, by łokcie chciały się wyprostować z hantlami. A to tylko początek. W każdym razie - poprzednio hantle po 10 kg, dzisiaj po 12.5 kg. Potem było wiosłowanie i chyba trochę za ambitnie podeszłam do sprawy, bo dodałam wobec ostatniego razu 10 kg. Więc raczej nie będę przez parę dni nic tu dorzucać. Rozpiętki z linkami - przedtem było 2 x 7.5 kg, dziś 2 x 10. I dlatego udało się zrobić ledwie 8, bardzo wymęczonych zresztą, powtórzeń na serię. A potem to już "rzeźnia", bo i bicepsy i tricepsy były zajechane. Stąd też biceps ledwie 7 powtórzeń w serii, bo ręce nie chciały się zginać. Tricepsy tak samo jak poprzednio 21kg x 10, ale było tak ciężko, że nie mogłam w pierwszej serii w ogóle zacząć. XD Unoszenia bokiem na razie bez progresu i tak wszystkie mięśnie już miałam wymęczone. Zakwasy przybywajcie!
Tak się jeszcze trochę poatencjonuję - mam naprawdę dwie dobre partie - plecy i barki. I jak wykonuję jakieś ćwiczenia angażujące ręce, to bardzo ładnie widać jak poruszają mi się pod skórą mięśnie ramion. Tak samo jak nie lubię jak wystają mi żyły na rękach, tak lubię widzieć te "grające" pod skórą mięśnie.
#silownia #trening