Dziś w cyklu Romantyczne Morze będzie króciutki wpis o fregacie. Ale nie o ptaku żyjącym m.in. na Wyspach Galapagos, a o okręcie żaglowym typu fregata, a właściwie o naszej polskiej fregacie - "Darze Młodzieży".


Fregata to typ statku żaglowego posiadającego przynajmniej 3 maszty, na których jest ożaglowanie tzw. rejowe. Czyli żagle są przymocowane do prostopadłych do masztu belek, zwanych rejami, bramrejami, bombramrejami, marsrejami... Ok, nie utrudniajmy. W Polsce jest nawet miasteczko o nazwie Rejowiec Fabryczny, w woj. lubelskim.


Fregaty i ożaglowanie rejowe największy rozkwit przeżywały w XIX wieku, obsługując dalekie trasy łączące Europę z Australią i Ameryką Południową. Wcześniej zaś, w XVII / XVII wieku fregata była typem szybkiego i dobrze uzbrojonego okrętu wojennego, a służba na nim była przywilejem zamożnych i dobrze urodzonych (plebs oczywiście też był, na dolnych pokładach).


Czyli wiemy już co to fregata.


"Dar Młodzieży" jest nowoczesną fregatą, typu B-95, wykonaną ze stali i w całości zaprojektowaną i wykonaną w Polsce, w Stoczni Gdańskiej. Projektantem był inz. Zygmunt Choreń.


Budowa okrętu była koniecznością, gdyż poprzedni żaglowiec - "Dar Pomorza" dobiegał kresu swoich dni. Tu mała dygresja, "Dar Młodzieży" jest okrętem szkolnym i głównie służy do szkolenia adeptów Akademii Morskiej w Gdyni (obecnie Uniwersytet Morski). Dla wielu krajów posiadanie okrętu szkolnego w typie fregaty, to bardzo prestiżowa sprawa.


Budowę okrętu rozpoczął apel gdańskiej młodzieży w 1978 roku, a zbiórka środków finansowych była prowadzona na całym świecie. Budowa rozpoczęła się w marcu 1981 roku, a okręt zwodowano w listopadzie tego samego roku. Mało kto wie, że budowa fregaty, a zwłaszcza jej wyposażenie, była swoistym czynem społecznym - w klimacie rozpadającej się gospodarki u schyłku PRL i niedoborów praktycznie wszystkiego, osoby prywatne, zakłady rzemieślnicze i państwowe fabryki za darmo wykonały dużą część wyposażenia okrętu.


W trakcie swojej ponad 40-letniej już służby, na "Darze Młodzieży" wyszkoliły się tysiące osób wiążących swoją karierę z morzem oraz miłośników i sympatyków żeglarstwa. Fregata reprezentuje Polskę na morzach i oceanach i często nazywana jest przez zagraniczną prasę "piękną Polką". Dar Młodzieży można podziwiać w Gdyni (o ile nie jest w rejsie) przy Nabrzeżu Pomorskim, wraz z okrętami-muzeum "Darem Pomorza" i ORP "Błyskawicą".


Na zdjęciach kolejno: Dar Młodzieży; Dar Młodzieży na Tall Ship Races w Sydney w 1988, gdzie zasłynął brawurowym nieco przejściem na pełnych żaglach pod mostem Harbour Bridge; ptak Fregata.


#morze #romantycznemorze #kittytheskipper #darmlodziezy #ciekawostki #hydepark

7f3af57a-ed74-42ff-8a2d-82b5aab998af
fa055d39-f838-4a4b-8541-adb37c389722
2ccb3388-eb21-44bd-8312-2024f11d9ac5

Komentarze (26)

moll

@kitty95 jest gdzieś nagranie z tych fregat? Fajnie byłoby zobaczyć jak oni to zrobili

moll

@kitty95 dzięki! Imponujące to było

starszy_mechanik

@kitty95 o ile się nie mylę to tam ledwo wiatr wiał i fregata wlokła się niesamowicie mimo rozłożonych pełnych żagli

kitty95

@starszy_mechanik ciiii, nie psuj narracji. Dziś to by tak nakręcili, że by wyglądało jakby ledwo co o most nie przypierdoliła.

starszy_mechanik

@kitty95 @moll

Zbigniew Urbanyi, który płynął w tamtym sławnym rejsie, wspomina w książce "Na szlaku kliprów i windjammerów" reakcję Wiktorowicza na flautę, która dopadła Dar między Fremantle a Sydney. W samo południe Wiktorowicz pojawił się na pokładzie, trzymając w dłoniach błyszczące nowe buty. Po czym... wyrzucił je przez prawą burtę za lewe ramię. 


- Co się tak gapicie, jeszcze nie zwariowałem - zwrócił się do zastygłej w zdumieniu załogi. - Kapitan Maciejewicz na Lwowie, by przebłagać Eola i wyprosić wiatr zachodni, wyrzucił za burtę słynny komendancki, XIX-wieczny fotel. Pomogło.

Śladem Kapitana swoje nowiutkie adidasy wyrzucił także chief. Kronikarz twierdzi, że ofiara - choć na krótko - przyniosła rezultat. Powiało.

moll

@starszy_mechanik czyli narracja się zgadza!

starszy_mechanik

@kitty95 no tam 2 metry tylko brakowało od czubka masztu xD

a pilot prawie na zawał zszedł bo Wiktorowicz minął australijski niszczyciel o zaledwie 20 metrów xD

kitty95

@starszy_mechanik oj tam oj tam. Ważne że wszyscy pieli z zachwytu. Poza tym to naprawdę robi wrażenie.


A z tymi butami, to słyszałem też wersję, że Urbanyi sobie koloryzował.

UncleFester

@moll Polska języka piękna języka @moll - troll

UncleFester

@starszy_mechanik

Wszystkie żagle wybrane na blachę, żeby nie wisiały.

Dobrze, że dały radę pchnąć ten złom przy takiej flaucie.

starszy_mechanik

@kitty95 najebany był i pewnie tak to zapamiętał xD


@UncleFester jakby się czepiać to tam 6 żagli jeszcze nie było rozłożonych, ale przy tak słabym wietrze to zrozumiałe

kitty95

@UncleFester


ten złom


A Kruzenszterna widziałeś?

UncleFester

@kitty95 Na szczęście tylko na obrazkach, mam jakiś uraz do żaglowców.

UncleFester

@kitty95 Co do nowoczesności, zwiedzałeś może zęzy tego szczytu techniki ze szmatą w ręku i widziałeś ich stan?

pacjent44

@kitty95 na czym polega przewaga ożaglowania rejowego nad starszymi typami? Tam jest mnóstwo "sznurków" żeby to działało.

kitty95

@pacjent44 dużo lepsza wydajność przy stałych i pełnych (czyli wiatr od rufy) kierunkach wiatrów. Lepsza kontrola nad siłą trakcyjną - można kilka małych żagli zwinąć zamiast jednego dużego. Łatwiejsze wymiany i naprawy. Kosztem jest gorsza obsługa i kiepska sprawność przy wietrze "od dziobu".

UncleFester

@kitty95 i dużo łatwiejsze sztormowanie.

kitty95

@UncleFester też, ale to się bierze z trochę większej stateczności poprzecznej. Poza tym jak dojebie, to jeden chuj czy to slup czy fregata, a wlaź se wtedy na górę. Na Pogorii kiedyś właziłem, to do obsrania dużo nie brakowało.

UncleFester

@kitty95

Znam tego złoma jak zły szeląg, z czasów gdy już stał na sznurkach w Gdyni.

Szkółka zafundowała nam na nim jakieś "praktyki morskie" czytaj byliśmy darmową siłą niewolniczą dla psychopatycznej załogi stałej. Antypozdrowienia dla bosmana i kucharza, niech im ziemia grudą będzie... .

Próbowali nas ganiać po rejach/wantach i faktycznie nie wyobrażam sobie operowania żaglami w czasie sztormu - horror.

kitty95

@UncleFester miętcy byliście i tyle wiesz czemu ta psychopatia służy? Niby możnaby bez, ale czy podobne rezultaty by były? Nie wiem. Morze ogólnie nie jest dla cipek w rurkach.

UncleFester

@kitty95

Wtedy niestety byliśmy cipkami w rurkach, dosłownie, mundurowe dzwony się zwężało i były rurki.

Co do psychopatii i "obróbki skrawaniem", to powinny jednak być pewne granice.

Takie rzeczy jak próby tuszowania wypadków i wzywanie pogotowia jak złamana noga zaczyna sinieć, osuszanie zęz puszkami i szmatami i malowanie ich "do porzygu" (zmiany były robione dopiero jak struty oparami malujący puścił pawia), albo regularne nocne "sprzątania" kuchni/chłodni kończące się zapaleniem płuc, to chyba jednak przegięcie.

Co innego "niewinne kocenie", a co innego sadystyczne zagrywy zagrażające zdrowiu lub życiu.

kitty95

@UncleFester hmm. Różne historie słyszałem, ale że aż tak. Cóż, patologii nie brakuje.


Może chciano wam wybić ze łbów morskie przygody.


Ps. Ja na Pogorii pływania do stażu robiłem, to też były niezłe kurwie w załodze, ale np. czy chcesz włazić na reje to był wolny wybór. Zresztą tam nie ma za dużo gdzie włazić. Ogólnie nie zmuszano.

UncleFester

@kitty95

No cóż, każda akcja rodzi reakcję.

Ciekawe czy udało im się zlokalizować rybne odpadki i jaja pochowane w zakamarkach systemu wentylacyjnego.

Mam nadzieję, że swojskie zapachy, przynajmniej przez jakiś, czas umilały życie wilkom morskim z uwiązanego Daru.

UncleFester

@kitty95

Tu raczej była typowa eskalacja.

Bodajże drugi dzień po zaokrętowaniu, na zaprawie porannej, zaaplikowali nam "spacerek po rejach".

Młodociana gówniarzeria, czyli my, zaczęła robić jakieś wygibasy na sznurkach, załoga miała ubaw, kolega spadł z wanty, na szczęście nie był wysoko.

Teraz już nie było tak wesoło i próbowali zatuszować sprawę, zwolnienie z zajęć, idź w hamak, samo przejdzie.

Po paru godzinach noga sina, pacjent wyje z bólu, trzeba wezwać pogotowie.

Przyjechali, noga złamana, zabrali, poinformowali rodziców.

Tatuś kolegi z duuużymi plecami, zaczął robić dym, gdzie szkolenia, gdzie zabezpieczenia, ide do prokuratora.

Musieli to jakoś załatwić między sobą, ale zaczęły się akcje odwetowe typu zęzy, kuchnia i parę mniejszych skurwysyństw.

Dotrwaliśmy do końca, a na odchodne zostawiliśmy coś od siebie.

Wot i cała historia.

Zaloguj się aby komentować