Dzień 6/270

Wczoraj nasilone lęki związane z silnym poczuciem bycia obcym wśród społeczeństwa. Koszmar, tym bardziej, że uświadomiłem sobie, że czuje się niemal tak jakbym był w obcym kraju, z obcymi ludźmi. A przecież jestem "u siebie", w Polsce. Co prawda w Trójmieście czuje się i tak obco, bo dłuższy czas żyłem w stolicy, a tutaj przeprowadziłem się w dosyć specyficznych okolicznościach, jednak przez większość czasu, ten lęk jest "wygaszony" (?).


Wracając do domu pociągiem patrzyłem na pary, znajomych, czy nawet losowych ludzi gadających z kimś przez telefon. Tymczasem ja - poza pracą praktycznie zero rozmów. Z reguły nie jest to dla mnie problemem, jednak momentami uderza to we mnie z kilkukrotnie większą siłą. Poczucie odrzucenia i obcości wywołało we mnie na tyle silne reakcje, że trudno było mi panować nad lękiem, a, że nie chciałem za bardzo tego okazywać w miejscu publicznym - owym pociągu - wykorzystałem dodatkowy zasób, w który wyposażył mnie psychiatra - hydroxyzyna.


Zanim dojechałem do stacji końcowej to lek chyba zaczął działać, bo trochę mi ulżyło. Miałem jeszcze załatwić sprawę na mieście, ale oczywiście zanim się udało, to minęło sporo czasu.


W domu byłem ok. 17:30. Jedyne co zrobiłem to zrzuciłem plecak i położyłem się na wyro. Hydro wjechało wtedy już z pełną mocą i spałem jak zabity. Do 5 rano. *sigh*


Niby pierwszy tydzień brania, ale powoli już mnie męczy te spanie po 12-13h dziennie. Chyba zacznę pić kawę po powrocie do domu z pracy, żeby chociaż czymkolwiek się zająć.


#dziennikdepresji #depresja

420c239a-b23f-4122-8293-fdb8a6d387e2
9

Komentarze (9)

WatluszPierwszy

@l100e Pierwsze dwa-trzy tygodnie leków, to jest koszmar. Przynajmniej u mnie tak było. Spałem jak zabity. Pracuję na szczęście zdalnie, więc mogłem w ciągu dnia robić 10-15 minutowe drzemki. Inaczej bym padł na pysk. To minie. No i miałem nasilenie objawów. Nawet poszedłem szybciej na kolejną wizytę do psychiatry, bo myślałem, że wariuję bardziej niż zwykle


Na terapię chodzisz?

l100e

@WatluszPierwszy nie, mój terapeuta uznał, że mam lęki przepracowane ;) więc narazie odpuściłem temat, poczekam aż proszki zaczną działać wtedy pewnie będę próbował odzyskać stare hobby

splash545

Tymczasem ja - poza pracą praktycznie zero rozmów

Czyli w sumie Twój umysł, w sposób dosyć brutalny, domaga się spełnienia jednej z podstawowych ludzkich potrzeb, czyli posiadania relacji z innymi ludźmi. Wypadałoby więc włożyć jakąś pracę, żeby takie relacje utworzyć, bądź odkurzyć jakieś stare, zaniedbane. Nawet tu na hejto możesz coś podziałać w tym kierunku i w sumie te Twoje wpisy mogą być tego zaczątkiem.

WatluszPierwszy

@splash545 100 proc. racji pan masz, panie kolego. Jednak nie wiem, ja długo @l100e walczy ze swoją sytuacją. Mogę na własnym przypadku powiedzieć, że powrót do dawnych relacji oraz nawiązywanie nowych zajmuje sporo czasu. Niemniej człowiek jest takim zwierzęciem, które tego potrzebuje. Można być introwertykiem (ja zdecydowanie jestem), ale każdy potrzebuje relacji. Myślę, że tutaj kluczową sprawą jest włączenie terapii. Samymi lekami nikt się z dnia nie wyciągnie w sensowny sposób.

splash545

@WatluszPierwszy to prawda, bo poza poprawą samopoczucia wynikająca z leków, wypadałoby, żeby ktoś kompetentny przyjrzał się temu wszystkiemu i nakierował naszego kolegę jak z tego wyjść.

Papa_gregorio

@splash545 No własnie chyba to własnie kolega robi, @l100e fajnie że się dzielisz i jak chcesz pogadać, dawaj śmiało

splash545

@Papa_gregorio no i to bardzo dobry krok.

l100e

@Papa_gregorio właśnie chce opisać to na swoim przykładzie, żeby ludzie nie bali się pisać tego co im na wątrobie leży. Ja jestem świadomy swoich problemów, w miarę możliwości staram się opisywać historie bez atencyjnego podejścia - chociaż może zdawać się, że takie ono jest pisząc o samotności.

Chciałbym raczej udokumentować proces leczenia, dzień po dniu, lub z przerwami, o ile nic ciekawego się nie dzieje, żeby ktoś inny mógł się ewentualnie zainspirować moim przypadkiem, samemu będąc w podobnym - i sięgnąć po pomoc ;) mimo, że nie jest to łatwa droga, bo pojawia się na niej dużo wyboistych przeszkód - ja liczę na to, że jest to jedyna droga.

A mój przypadek? No cóż. Dzieciństwo piekło, okres szkolny - koszmar, związki - same z niestabilnie emocjonalnymi kobietami (borderline). Do tego sporo przeprowadzek (3 w ciągu roku), problemy rodzinne, no ogólnie mówiąc, mnóstwo rzeczy, które bardzo uderzały w psychikę. Dlatego uznalem, że skoro już posunąłem się do farmakologii, to udostępnię nieco tajemnicy :)

Zaloguj się aby komentować