Dzielenie kuchni w akademiku to takie gowno. 3/4 pietra wychodzi specjalnie z pokoju z wlasnymi smieciami, zeby wy⁎⁎⁎ac je do wspolnego kosza w kuchni. Autentycznie, od miesiaca nie widzialem zeby chociaz raz ktos inny niz ja wymienil worek na smieci.
Ogolnie jest zakaz wyrzucania szkla do smietnika w kuchni. Wczoraj z rana wchodze, widze pelny kosz, wymieniam worek, zakladam nowy, ide do pokoju po naczynia, wracam, patrze do kosza, a tam trzy butelki po zywcu. Pytam sie jedynego typa, czy ktos byl w kuchni, a on mowi, ze nie. Doslownie widzial, jak wymieniam ten worek, a pod moja nieobecnosc wywalil tam butelki po piwie. Po zwroceniu uwagi wyjal, powiedzial, ze nie wiedzial i zabral do pokoju.
Teraz wchodze do kuchni, pelny smietnik, jakis typ robi sobie tosty. Wychodze z kuchni, slysze, ze ktos wrzuca cos do smietnika, wracam i widze opakowanie po jajkach, ktorego nie bylo. Pytam sie typa, czy nie widzi, ze smietnik jest juz pelny. Odpowiada, ze jeszcze mozna upchac, to odpowiadam, ze tutaj sie nie wyrzuca smieci z pokoju i jak jest pelny, to trzeba wymienic. Zaczal wymieniac. Bardzo mnie urzeklo, ze mowil, ze do tego worka sie jeszcze sporo rzeczy zmiesci, a przy wymianie worek mu sie rozerwal XD
To sa takie zwierzeta, juz kilka razy mialem tak, ze wchodzac do kuchni musialem uwazac, jak stawiam kroki, bo ze smietnika juz sie zaczelo wysypywac, a ludzi tylko dorzucali na gorke. Nie musze chyba tlumaczyc, ze z taka iloscia smieci, to nawet jesli zechce wymienic worek na nowy, to musze grzebac w tych smieciach, przerzucac gorke do drugiego worka. Ostatnio jak to robilem i jedna ze "skorupek" po jajkach spadla na podloge i okazala sie byc normalnym jajkiem, z ktorego wyplynela zawartosc dostalem najwiekszej kurwicy od kilku miesiecy.
Jestem chyba jedyna osoba na pietrze, ktora zabiega o to, zeby w kuchni nie bylo syfu. Oczywiscie przylapani nie wydaja sie byc zadowoleni z faktu, ze im zwracam uwage.
#zalesie