Dobry wieczór, piątek już, można przysiąść i coś napisać


Miałem skończyć z pisaniem ale nie mam serca zostawić takiej pustki.


Koleżanka @KatieWee pokazała nam wszystkim jak wygląda dramat bo osobiście to nie miałem pojęcia jak ale człowiek się całe życie uczy. Więc postanowiłem napisać dramat, zgodnie z wytycznymi tej XV edycji #naopowiesci które zresztą sam wymyśliłem.


Żeby nie przedłużać, zapraszam do czytanki.


***


Zaświaty


Występują:


Nieznajomy

Anubis

Święty Piotr

Głos

Lucyfer


Wśród mroku i Rzeki Martwych chlupotu powoli płynie bogato zdobiona łódz z dwiema osobami na pokładzie


Nieznajomy:

Co jest?! Gdzie ja jestem? Co to za łódka?


Anubis:

Milcz śmiertelniku,

grzechów podobno masz bez liku,

Pod Sąd Ozyrysa pójdziesz!


Nieznajomy:

Ja rzymski katolik,

sram na wasz pogański pierdolnik!


Nieznajomy wyskakuje z łodzi i wraca z powrotem wpław na brzeg.


Rozlega się Głos:

Ten do mnie należy,

ściągnięty z Zachodu rubieży!


Błysk, jasność i Nieznajomy czuje jak się wznosi ponad chmury i jeszcze wyżej, wyżej...

Mruży oślepione oczy i znajduje się pod bramą z Klucznikiem. Ten zastępuje mu drogę


Święty Piotr:

Nie tak prędko grzeszniku

Na koniec kolejki, marny nędzniku!


To mówiąc wskazuje na nieprzebane tłumy, kłębiące się


Nieznajomy:

Zamknij mordę Żydzie!

Zaraz we wiecznym będziesz żyć wstydzie,

tak ci z plaskacza przy wszystkich odwinę

nietęgą parchu będziesz mieć minę!


Głos:

Kowalsky, ja wiem, że to ty!


A Kowalsky przygląda się z odrazą czemuś za bramą.

Z oddali dobiega klaskanie i śpiew gospel


Szeryf Kowalsky:

mocno wzburzony

Co to ma być?

Smoluchom pozwalacie tu żyć?


Święty Piotr:

Kto godzien, ten za bramą,

Ta tylko dla grzeszników tamą


Szeryf Kowalsky:

Bluźnisz brudny Żydzie,

Jezusa i rasę zdradziłeś,

Śmierć po ciebie już idzie


Pojawia się Lucyfer. Zniża głos i pochyla się ku Kowalskyemu


Lucyfer:

Sznurek ma taki magiczny u pasa

Gdyby o szyję pod pejsem owinąć?

Bóg nie zobaczy, hołoty tu masa


Po chwili siny żyd leży pod bramą


Szeryf Kowalsky:

Ha! Masz parchu za swoje!

Ja teraz Raju otwierać będę podwoje.

Ale najpierw porządki pewne wprowadzę

Wypierdalać smoluchy, dobrze wam radzę!


Głos:

Kowalsky, ja wiem, że to ty!


Lucyfer:

Nic bez Planu stać się nie może,

Kto zaplanował, odpowiedz mi Boże! 


Szeryf Kowalsky:

Jak mnie tu nie chcą, żegnam czym prędzej,

Wietrzno tu, zimno, czarnuchów więcej...

Do piekła udam się chętniej


Lucyfer:

U mnie też strasznie od nich już tłoczno,

włażą bezczelnie, przez każde okno


Głos:

Który bez grzechu, ten stoi przy mnie,

Kto zaś potępion, ten na piekła dnie!


Lucyfer:

Wara od piekła, to moje królestwo!


Szeryf Kowalsky:

Jest na to dobre rozwiązanie,

Powiem od razu - wcale nie tanie!

Zanim który na dobre zacznie grzeszyć,

Prędką się śmiercią jego nacieszyć.


Lucyfer:

Kto się podejmie takiego zadania?

Dość tego bydła mam doglądania.

Co chwila swary, bójki i świństwa

Dosć czarnego mam barbarzyństwa!


Kowalsky szeroko się uśmiechna


Głos:

Kowalsky, opamiętaj się!


Lucyfer:

Cóż to Ojczulku, dzieci swych nie chcesz?

Tak ich duszyczki czyściutkie chłepcesz!


Szeryf Kowalsky:

A więc już wszystko postanowione,

pewne dziewczę wezmę za żonę

Ktoś tam ostatnio wziął ją na stronę,

i tak uczynił z niej Białych Matronę


Głos:

Kowalsky, ja wiem, że to ty!


Lucyfer:

Smoluchów wysyłaj od teraz do nieba,

na dole ich więcej już nie potrzeba


Szeryf Kowalsky:

Mówiłem już, rzecz to nietania,

nie starczy nad trupem zmówiona litania.

Cena moja - nieśmiertelność,

Prosić nie będę, ja żądać mam czelność!


Głos:

Kowalsky, opamiętaj się!


Lucyfer:

Zgoda, zgoda, po trzykroć zgoda,

powiększy się tu czarna trzoda.

Lecz mam warunek jeden

umrzesz za lat dwadzieścia i siedem


Kowalsky:

Pożyjemy, zobaczymy

Czas już na mnie, sk⁎⁎⁎⁎syny!


Rozległ się grzmot i całą scenę przykrył ciemny obłok


Na starym cmentarzu stał przekrzywiony nagrobek. Z ledwo widocznych już liter można było jeszcze przeczytać S.e.yf A.drew Kow.lsky 1.3. - 188. Pochylała się nad nim młoda dziewczyna. Ukradkiem wycierała łzy zawzięcie ryjąc nożem w kamieniu. Po dłuższej chwili powstała i odczytała na głos: Szeryf Walther Kowalsky 1860-1895.

- Pogrzebu nie miałeś ale zawsze będziemy o Tobie pamiętać - powiedziała do siebie

- Psst... Caroline... - odezwał się cicho ktoś zza jej pleców


Odwróciła się szybko. Przed nią stał we własnej osobie Szeryf Kowalsky.


I Caroline zemdlała.


***


#naopowiesci

#zafirewallem

Komentarze (6)

George_Stark

Ja rzymski katolik,

sram na wasz pogański pierdolnik!


I już nie muszę czytać dalej żeby docenić.


Ale przeczytam.

moll

@George_Stark polecam!

ciszej

@moderacja_sie_nie_myje wrócił!!!!

Zaloguj się aby komentować