Czytam sobie te analizy dlaczego ludzie nie głosowali w wyborach samorządowych i że to żółta kartka dla obecnego rządu. Polityką interesuję się już chwilę, więc napiszę swoją perspektywę.
-
Te wybory składają się z kilku różnych głosowań, o ile wybranie burmistrza jest dość oczywiste raczej mało kto wie jakie konkretne zadania stoją przed radami gmin, powiatów czy sejmikami wojewódzkimi.
-
Przynależność partyjna w takiej skali ma drugorzędne znaczenie, jak ktoś ma dziury w chodniku, a na osiedlu nie ma żłobka to raczej zależy mu na efektywności zarządzania takimi tematami i poprawie sytuacji, a nie czy to kandydat Konfederacja czy Razem.
-
Kompletny brak pomysłu na kampanię 99% kandydatów, czyli wrzucenie ulotki, której nikt nie czyta, zerowa cyfryzacja i uśmiechnęte zdjęcie z imieniem i nazwiskiem. Mój osobisty odbiór takiej kampanii jest taki, że ktoś chce zarobić publiczne pieniądze w miarę wygodnej pracy i absolutnie nic nie oferuje.
-
Kampanie prezydenckie w miastach, na które zwróciłem uwagę - bez żadnej wizji ani strategii. Cały wrocław obklejony plakatami, 6 chętnych na stanowisko prezydenta, na jednym było hasło "Wrocław zasługuje na metro", wszyscy pozostali jak punkt 3. Brakuje wyraźnych postaci z prostym przekazem.
-
Możliwość głosowania w tych wyborach zależne od miejsca zameldowania. Na moim przykładzie, od 12 lat mieszkam poza miastem rodzinnym, bo studia, praca, itd. Takich ludzi jest mnóstwo.
-
Zakładanie, że ten zryw w wyborach 2023 był jednorazowym strzałem jest według mnie na wyrost. Dla mnie widoczny jest wzrost zainteresowania tym tematem, jesteśmy na drodze do stania się dojrzałą demokracją i ludzie są autentycznie ciekawi tego co się dzieje, ale na wprost temu społecznemu zainteresowaniu widać zerowe wykorzystanie tego przez klasę polityczną. Doskonałym przykładem na to jest historia z pytaniami o niedokładne informacje majątkowe w polskim sejmie. Nie rozumiem dlaczego żaden dziennikarz jeszcze nie podchwycił tego tematu i ktoś np. z Lewicy nie wystąpił o nowelizację ustawy o danych publicznych, która nakładałaby na sejm obowiązku odpowiedzi.
-
Szeroko pojęta demoralizacja klasy politcznej. Społeczeńśtwo zakłada że głosy na daną partię w wyborach samorządowych równe są zatrudnianiu pociotków w miejskich spółkach. Niestety - taka jest rzeczywistość polski powiatowej.
-
PiS przez 8 lat doprowadził do centralizacji i ubijało samorządy, jako obywatele nie widzimy tego na co idą nasze lokalne podatki, bo nawet za frekwencje w wyborach wioska dostawała wóz strażacki z funduszu sprawiedliwości, a nie lokalnej kasy.
-
Elektorat koalicyjny nadal oczekuje rozliczeń i ten wynik to nie jest żadna żółta kartka. Atakowanie KO za 100 konkretów jest według mnie kompletnie chybiony, biorąc pod uwagę ile obietnic padało w każdej kampanii, a ile mamy efektów (Izera? Polski ład? Nowe podatki unijne? Fabryka amunicji 5 lat temu?). Kolejny spin na brak CPK też raczej mało "zażre" zwłaszcza jak wyjdą informacje na temat tego kto posiada pod to grunty, kto zarobiłby na sprzedaży lotniska w Warszawie i to, że ten projekt może być kolejnym efektem megalomanii pisowskiej i lotnisko w takiej skali będzie zupełnie nierentowne. A widać, że PiS żyje i trzyma się dzięki betonowemu elektoratowi, do któego nie trafiają żadne argumenty, więc ich jedyna szansa na powrót do władzy to przekonanie do siebie tych, co się wahają. Wątpie by rzucanie kłód pod nogi przyniosło oczekiwany przez nich rezultat.
Co myślicie?
#polityka trochę #wroclaw #wybory
