Chodząc sobie po stacjach #metro w #warszawa czasami możecie zobaczyć, że gdzieś na boku stoją #policja z jakimiś dzieciakami. Widząc to zawsze się zastanawiałem, co tam się dzieje i na jakiej podstawie ich przetrzymują. Do czasu, gdy i mnie zgarnęli.
Sam mam aparycję pokroju "pan pokaże dowód jak pan chce kupić tego somerka", mimo że 18 mam dawno za sobą. Piszę to ze względu na jedną obserwację: nie widziałem nigdy, żeby złapali osobę wyglądającą na więcej niż kilkanaście lat. Powód? Moim zdaniem te interwencje są trochę szemrane prawnie i szansa na to, że taki młodzik im się postawi, jest raczej znikoma.
No dobrze, ale jak to wygląda i czego oni chcą? Moja przygoda miała miejsce na stacji Młociny. Wyszedłem z pociągu i kierując się w stronę bramek już po wejściu po schodach na górę zagrodził mi drogę młody bagieta, nie więcej niż 30 lat. Zaprosił "na chwilkę" na bok do drugiego bagiety, więc grzecznie z nim poszedłem. Na plus - obaj panowie w pełni umundurowani, czapeczki, imienniki, biznez klasa. Pierwszy pan regulaminowo przedstawił się z imienia, nazwiska, stopnia, komendy i dodał informację o nagrywaniu interwencji przez kamerkę, którą faktycznie miał przypiętą do munduru, drugi zapomniał i dość niechętnie zrobił to dopiero po upomnieniu go. Następnie dowiedzieliśmy się (my, bo zgarnęli jeszcze jakiegoś chłopaka w wieku 16 lat - skąd wiem, o tym zaraz xD), że komendant jakiśtam organizuje akcję poszukiwania osób ukrywających się przed organami i my się mamy wylegitywmować w związku z tym. To jest cała argumentacja, jaką usłyszycie, jeśli Was tak zgarną. Ponagleni o wskazanie podstawy prawnej zrobili wielkie oczy, bo jak to? Podstawa prawna? Młody człowieku, no przecież powiedziałem, że komendant robi akcję, z policją się będziesz kłócił?
Naprawdę miałem w środku wilka, który chciał się z nimi kłócić i do skutku im to wypominać, ale spieszyłem się do pracy, więc już odpuściłem ten temat. Podałem bagiecie dowód, ziomek obok podał legitymację szkolną. Zaczęło się wypytywanie tego obok - o imię, nazwisko, datę urodzenia, miejsce urodzenia, imiona rodziców, adres zamieszkania, numer pesel. Oczywiście w taki sposób, że słyszałem wszystkie te informacje (dane obcej mi osoby xd), bo stałem obok. Tak samo jak każda osoba przechodząca w bliskiej odległości - panowie bagiety dykrecja poziom zero. Przyszła moja kolej i szok, bo ośmieliłem się udzielić odpowiedzi, że wszystkie potrzebne dane są w dowodzie, który dostali, a wypytywanie mnie o nazwisko rodowe matki i adres zamieszkania jest poza ich kompetencjami. Próbowali mnie namawiać, ale nie potrafili tego uzasadnić, bo na ich nieszczęście znam artykuły, na które się powołwali, lepiej od nich. Pan bagieta, który na początku zapomniał się przedstawić, wyciągnął telefon i zaczął gdzieś dzwonić. Po krótkim dialogu zaczął dyktować mój pesel z dowodu z dyskrecją identyczną jak przed momentem w przypadku ziomka stojącego obok - w taki sposób, że słyszał to zarówno ten obcy mi ziomek, jak i przechodzący obok ludzie. Na mój wyraźny protest odsunął się łaskawie kilka kroków dalej.
Dalej ta "interwencja" przebiegała już bez jakichś fajerwerków, głównie w ciszy, bo czekaliśmy, aż pan z centrali zweryfikuje otrzymane dane. Zmarnowali nam w sumie jakieś 15 minut czasu, o dziwo pamiętali tę formułkę o prawie do złożenia zażalenia do miejscowego właściwego prokuratora, którą mają obowiązek wyrecytować na koniec. Zapisałem sobie dane tych panów, jak mi się będzie chciało, wystosuję jakieś pismo do lokalnej komendy z prośbą o odniesienie się do moich krytycznych uwag. Jeśli będzie jakieś zainteresowanie, mogę Wam zrobić aktualizację jak coś odpowiedzą.
gamlling

To brzmi jak typowe wyrabianie normy w ilościach interwencji. Wkurza mnie jak policjanci szukają dziury w całym.

KontoBezNicku

@KsiundzRobak ale to trzeba nie miec honoru, żeby być krawężnikiem xd

JohnLenin

@KsiundzRobak Ciśnij ich tam. To nie powinno być akceptowalne zachowanie policjantów w cywilizowanej części świata.

Kyr_Kaw

@KsiundzRobak No to jak się będziesz nudził to:

8a54bce0-2280-4c8b-9fe4-fbf1b5c8f312
Urro

Miałem bardzo podobną sytuację na Okęciu. Szedłem sobie na pociąg i nagle dwóch bagietmajstrów chce mnie wylegitymować czy nie jestem czasem poszukiwany. Przyznam się szczerze że od razu dałem im paszport bo raz że byłem w szoku bo prawie w ogóle nie mam do czynienia z policją, dwa miałem problemy z lotem i byłem tym zaaferowany. Spisali spytali o nazwisko rodowe matki, potem przez krótkofalówkę pogadali z jakimś gościem i powiedzieli że wszystko w porządku. Spytałem się czy często tak robią oni powiedzieli że tak i ponoć często ludzie tak wpadają. W sumie byli całkiem mili. Zastanawiałem się czy ta kontrola była zgodna z prawem ale tak jak pisałem wtedy miałem na głowie inne sprawy, dwa byłem na lotnisku więc (może trochę głupio) myślałem że tu panują inne zasady, trzy nie znam się na tym, a choć Audyt Cywilny lubię to podstaw prawnych cytować nie umiem tak żeby się kłócić z policjantami.

Podsumowując: mogą tak robić? A jeśli nie to na co trzeba się powoływać?

KsiundzRobak

@Urro Najczęściej pytając o podstawę prawną usłyszysz art 15 ustawy o Policji, który mówi, że policjanci mają prawo legitymowania osób w celu ustalenia ich tożsamości. Problem polega na tym, że artykuł 15 rozpoczyna się od słów "policjanci, którzy wykonują czynności opisane w artykule 14, mogą...", o czym krawężnik Ci nie powie, bo sam tego często nie wie. A co mówi artykuł 14? Punkt 1 mówi, że policjanci wykonują czynności wykrywania i zapobiegania wykroczeń i przestępstw (musi istnieć uzasadnione podejrzenie, że popełniłeś lub popełnisz takowe) oraz poszukiwania osób ukrywających się (musi istnieć uzasadnione podejrzenie, że jesteś osobą poszukiwaną). Takie łapanki to całkowita samowola.


W kwestii legitymowania, policja nie ma prawa wypytywać o nic wykraczającego poza informacje zawarte w dokumencie tożsamości, bo cała procedura legitymowania opiera się o takowy.


Co do stawiania się, moim subiektywnym zdaniem kłótnie z krawężnikiem niewiele dadzą, chociaż z moich doświadczeń wynika, że czasami ustępują - jak z tym dowodem. Nigdy żadnemu krawężnikowi nie podałem adresu zamieszkania i nigdy żaden nie próbował mnie do tego przymuszać. Jak widzą, że ogarniasz, to odpuszczają. Jeśli jednak trafisz na frustrata, który nie odpuści, swoją rację prędzej czy później udowodnisz, ale mogą Cię poprzeciągać po sądach, oskarżając bezpodstawnie o to, że wbrew obowiązkowi nie stosujesz się do poleceń. Uniewinnią Cię, ale jemu nic nie zrobią. Podstawa to nagrywanie interwencji telefonem. Masz pełne prawo to robić, masz pełne prawo utrwalać ich wizerunek. Potem skargi, skargi i jeszcze raz skargi.

Szuwar

@KsiundzRobak Bardzo dobrze że walczysz o swoje, klasycznie widzę że widząc policję tylko się zastanawiać można o co się zaraz przywalą.


Mnie ostatnio zatrzymali na rutynową kontrolę drogową bo... policjantce spodobał się samochód (rozgląda się za podobnym) i chciała zobaczyć jak wygląda w środku.

Boyce_Eaman

@KsiundzRobak Bagiety trzeba cisnąć jeśli nadużywają władzy. Za bardzo się rozbestwili przez ostatnie lata, co widać po serii ostatnich wpadek. Nie mamy wiele możliwości, ale trzeba korzystać z naszych praw. Problem jest taki że ludzie albo nie są swoich praw świadomi, albo po prostu ufają autorytetowi bagietmajstra, albo gdzieś się spieszą i chcą mieć sytuacje z głowy. Ja na szczęście nie miałem jeszcze przygód z policją (poza mandatem za jadę rowerem po chodniku).

Urro

@KsiundzRobak Dzięki za wyjaśnienie

jednokutasorozec

@KsiundzRobak Przestań, odkąd są te e-recepty to w apetece możesz sobie posłuchać peseli (peselów?) obcych ludzi. W przychodniach pamiętających PRL każdy pacjent ma swoje dane w kopercie, która jest opisana numerem PESEL - tak, te koperty leżą radośnie na biurku lekarza i jak sobie siedzisz to możesz poczytać.


Zresztą i tak znając zaradność polskich instytucji, to zapewne nasze dane już gdzieś latają po rosyjskim dark necie ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Basement-Chad

@KsiundzRobak W praktyce bagiety jak najbardziej mogą legitymować i ustalać tożsamość każdego. Po prostu pod "czynności opisane w artykule 14" można w zasadzie podciągnąć wszystko - to jest taki trochę martwy przepis. Policja zawsze kogoś szuka, więc mogą legitymować każdego kto w ich ocenie może być podobny do jednego z tysięcy poszukiwanych. I należy to zrozumieć i uszanować. W jaki inny sposób mieliby wykonywać swoje obowiązki nie mogąc ustalić tożsamości zatrzymywanych osób?

Natomiast pytanie o miejsce zamieszkania to już przekroczenie uprawnień. Jeśli zatrzymana osoba nie jest poszukiwana ani podejrzana o popełnienie przestępstwa to nie mają prawa wymagać podawania takich danych.

Zaloguj się aby komentować