Byłem na #marsz4czerwca , żeby wyrazić swój sprzeciw wobec polityki PiS. A okazało się, że przy okazji byłem na wiecu poparcia Tuska - ludzie skandowali jego nazwisko, padały hasła „prowadź nas wodzu”, ludzie mieli na plecach kartki z napisem „drużyna Tuska”. Pełno było działaczy z tabliczkami PO i nazwami miast - chyba, żeby ludzie z autokarów się nie pogubili. Posłuchałem też przy okazji jakim geniuszem określa sam siebie Wałęsa, ile dostał medali i tytułów doktoranckich (czy tam profesorskich). Posłuchałem wypowiedzi ludzi z lewicy, którzy są przeciw inflacji, ale za rozdawaniem pieniędzy. A wypowiedź jednego z rolników (jeśli nie pomieszałem zawodu), który mówił na żywo z autobusu, zapętliła się i ostatni fragment odtworzył się dwa razy. Hołownia ze swoimi ludźmi zatrzymał ruch na Agrykoli, żeby tylko zrobić sobie lepsze zdjęcie.
Nie po drodze mi z wieloma rzeczami z tego marszu, ale mimo wszystko uważam, że było warto.
PS. swoją drogą przeraża mnie jak ludzie są spolaryzowani i pozbawieni krytycznego myślenia. Podczas przemów na pl. Na Rozdrożu, dołem przejechała karetka na sygnale. A koleś obok mnie skomentował do swojej partnerki: „patrz jakie k⁎⁎wy, specjalnie włączyli sygnały, żeby zagłuszać przemówienia”