Ach proszę Państwa, oto przed Wami danie, które swoją prostotą mogłoby zawstydzić niejedną kuchnię świata, a jednocześnie – jak to często bywa w kulinarnych peregrynacjach – kryje w sobie pewien urok domowego ciepła, urody nieskomplikowanej, lecz szczerej jak uśmiech babci z Podkarpacia.
Na pierwszym planie pojawia się twaróg półtłusty, biały niczym poranek nad polską wsią, zwarty, lekko kremowy, gotów, by poddać się widelcowi i wchłonąć smaki, które wnet nadejdą. Obok niego – niczym słoneczko w słoiku – konfitura brzoskwiniowa, o barwie bursztynu złapanego na Mierzei Wiślanej. Jej konsystencja, gęsta i miękka, obiecuje słodycz dojrzałych owoców, które zapewne widziały więcej słońca niż niejeden letnik nad Bałtykiem.
Kiedy zaś oba te światy – mleczny i owocowy – zostają ze sobą połączone, widzimy w misce prawdziwy, swojski alians. Twaróg, rozdrobniony widelcem, miesza się z brzoskwiniową konfiturą, tworząc strukturę rustykalną, pełną kawałków owoców i grudek sera, jakby ktoś chciał zachować w potrawie ślad po każdym składniku, bez zbędnych udawanych finezji.
Jest to danie, proszę Państwa, które nie udaje niczego. Nie aspiruje do haute cuisine. Ono mówi: „Weź mnie łyżką, zanurz się w prostocie, poczuj smak dzieciństwa, wakacji u cioci, drugiego śniadania jedzonego w biegu albo o poranku, kiedy człowiek jeszcze nie wie, co mu przyniesie dzień.”
Proste? Tak. Skromne? Oczywiście. Ale prawdziwe – i jak to często bywa z daniami prawdziwymi – po prostu pyszne.
119 995 974-200 = 119 995 774
#pletwalztwarogu #slowotwaroze #gotujzhejto


