32 176,85 + 6,08 + 10,47 + 11,33 + 12,05 + 3,61 + 13,02 + 13,28 = 32 246,69
No i minęło sobie kilka spokojnych dni. Grzeczne truchtanie po Krakowie, tempo w porywach od prawie-emeryckiego (5:51/km) po leniwe (5:25/km), aż dotrwałem do niedzieli gdzie miałem - jak już pisałem - okazję zadebiutować w Business Run. Nie, nie poszedłem do korpo, tylko kolega miał kontuzję
No to o tym Business Run napiszę, bo w sumie ciekawe doświadczenie:
- po raz pierwszy od dawna pojechałem na zawody zbiorkomem - trochę (hehe, o 2 godziny) przestrzeliłem ale lepiej w tę stronę niż za późno, nie?
- dzikie tłumy. 13k startujących, rozdzielonych na 2 tury, czyli o naszej 12:30 startowało 6,5k ludzi, a że podzielone na start+4 zmiany to jednorazowo startuje 1300 osób.
- start o 12:30 przy 28-30 stopniach wydawałby się masakrą, ale szczęśliwie ścieżka wokół Błoń jest w dużej mierze zacieniona drzewami i dzięki temu nie ma masakry. Do tego dwie kurtyny wodne po drodze (jedna trochę symboliczna, ale się liczy) i było całkiem znośnie. Szczęśliwie wiało
- trochę bałagan - miała być jakaś odprawa kapitanów ale nie wiadomo gdzie, nikt nic nie wiedział - na minutę przed startem dowiadywałem się od innych biegaczy czy mamy startować gdziekolwiek czy z punktów wymiany xD
- o ile pierwsza osoba robi pełne okrążenie + dobiega do punktu zmiany i przebiega 2x przez bramkę startową, to pozostałe osoby mają już czas szacowany - trochę dziwne to podejście
- wyliczone czasy i tempa są dla mnie bardziej niż niezrozumiałe. Jak bym nie liczył, to nie wychodzi to co oni wyliczyli xD (fotka potem)
Sam bieg fajny. Drużyna super, wyluzowana i gotowa do walki, przyjęli mnie jak swojego
No i w sumie jak zwykle nie czułem tempa, wydawało mi się że biegnę przeciętnie a jednak ciutkę się postarałem - czas 15:53
Potem miałem sprytny plan, by zaliczyć wrześniowe wyzwanie półmaratonu - ale zeszło mi trochę czasu na pogaduszkach, zrobiło się ciut późno i jak pomyślałem że przede mną jeszcze jakieś 2h biegu po odludziach (a planowałem potem wypad z rodziną na Przylasek Rusiecki) to stwierdziłem, że nie świruję. Wyznaczyłem sobie najkrótszą trasę do domu i nią poleciałem - wpadło dodatkowe 13 km.
A dzisiaj już na spokojnie, swoim człapiącym 5:45/km, zaliczyłem traskę po okolicy połączoną z zakupem bułeczek. Tradycja się liczy!
I tym samym pierwsza setka we wrześniu zaliczona.
Tak z innej beczki - długo udawało mi się utrzymać ciągłe bieganie (od 10. kwietnia), ale wyjazd wakacyjny to przerwał i zarówno w dniu przyjazdu jak i wyjazdu musiałem odpuścić. Teraz wyjazd z żoną więc pewnie też się dziury pojawią... ale co tam, w końcu medali za to nie dają xD
Miłego dnia!
#bieganie #sztafeta



