226 486 + 100 = 226 586
Furto 1:0 prokrastynacja
Tak mogę rozpocząć opis dzisiejszej jazdy, gdyż chciałem pojechać na rower, ale nie chciało mi się za bardzo wychodzić na takie warunki na zewnątrz.
Wietrznie, możliwe że deszczowo, na szczęście względnie słonecznie i ciepło, jak na tegoroczny piździernik. Koniec końców, przekonałem sam siebie i ruszyłem, jak na mnie bardzo "romantycznie". Otóż nie miałem rozrysowanej trasy oraz planu ile przejadę, zalałem bidony, wziąłem kilka żeli i wyjechałem, wiedząc tylko że jadę w stronę wiatru, aby móc wracać razem z nim.
Od początku widok granatowych chmur mnie lekko niepokoił, jednak udało mi się przejechać niemal perfekcyjnie. Dosłownie na 3 minuty złapała mnie olbrzymia ulewa, ale udało mi się ukryć na przystanku, a po wyjeździe słońce trochę mnie wysuszyło.
Cała podróż odbyła się ogólnie w niezłym komforcie cieplnym, dzięki długiej potówce i zimowym skarpetom. Te ostatnie w zestawieniu z ochraniaczami na buty okazały się strzałem w 10., bo mokry asfalt ubrudził praktycznie wszystko co poniżej ramion.
Ostatnie kilometry upłynęły pod znakiem nieco szybszego kręcenia, ponieważ tylna lampka wskazywała mniej niż 10% naładowania.
#rowerowyrownik #szosa




